Zimowe truskawki
Kocham góry i choć nie lubię zimy, marznięcia etc., ich szczyty są jedynym miejscem, gdzie śnieg w zasadzie mi nie przeszkadza. Tam i tak jest cudownie. Wosk więc przemówił do mnie, mimo że nie powiedziałabym, iż górskie szczyty pachną właśnie przytoczonymi przez producenta nutami. A jednak te i tak zapowiadały się przyjemnie.
Woodbridge Mountain Sunset to wosk / świeca oddająca zapach zachodu słońca w górach, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).
Opis producenta
Świeże górskie powietrze z nutami jabłek, malin, odrobinką cynamonu i goździków.
Nuty górne: jabłka, maliny
Nuty środkowe: cynamon, goździki
Nuty dolne: cytrusy
Recenzja
Suchy wosk zapachniał słodko-soczystymi truskawkami i malinami ze sporą ilością cynamonu. Owoce mieszały się z przyprawami, a w tle mignął drzewny akcent. Klimat był bardzo słoneczny i uroczo słodki, przytulny. Kwasek także się pojawił, ale daleko w tle.
Z kominka jako baza rozeszły się czerwone, słodko-soczyste owoce: truskawki i maliny. Wydały mi się urocze i wręcz słodziuteńkie, po czym upuściły nieco kwasku. To był... słodki kwasek. Trochę jabłkowy, trochę cytrusowy... nieoczywisty.
Do głowy przyszły mi jakieś masy owocowe - dżemowato-konfiturowe, przecierowe i doprawione cynamonem. Słodkim, ciepłym, o subtelnej pikanterii. Przemieszał się z truskawkami, podkręcając ich słodziutki charakter. Odnotowałam więcej korzennych przypraw, budujących bardzo słoneczny obraz. Cytrusy rozmyły się, przechodząc raczej w rześkość... To było trochę jak wyglądanie przez okno bardzo słonecznego, zimowego dnia. Rześko, niby wiadomo, że zimno, ale w nasłonecznionym pomieszczeniu tego nie czuć.
Z czasem korzenność zmieniła się w "miękkie ciepło", a słodki cynamon i słodkie czerwone owoce nabrały niemal perfumeryjnego charakteru, przy czym także rześkość jakoś zanikła. Z czasem zrobiło się ciężkawo - że gdyby moc była wyższa, mogłoby męczyć.
Suchy wosk był średnio intensywny, w kominku raczej też. W porywach w ogóle wydawał się delikatny. Rozchodził się dość długo, ale potem nuty w zasadzie czuć wyraźnie - tylko że mocne nie były. Nie utrzymywały się zbyt długo.
Całość była niby niezła, bo słodkie truskawki, maliny i jabłka ciekawie zmieszały się z cynamonem, jednak szybko się to rozmyło. Korzenność to raczej ciepło, owoce wyszły słodko i... tyle. Nie było zbyt rześko, soczyście czy coś. Zapach raczej delikatny, co normalnie uznałabym za wadę, ale miał taki wydźwięk, że jako siekiera, mógłby dusić, męczyć. Etykietki i tytułu to nie oddaje.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz