Raj uwolniony
Bardzo podobają mi się wszelkie fiolki, słoiczki ze znaczeniowym wypełnieniem. Podobnie lubię do wszystkiego mieć odpowiednie, specjalne naczynie. "Raj w tubce" - ten zwrot wywołał u mnie uśmiech i zatrzymałam się przy nim na dłużej na stronie Holyart, z której go dostałam w ramach współpracy. W zasadzie... było to dość tajemnicze.
Kadzidło Paradies Exklusiver Weihrauch / Weihrauch Raj to kadzidło o zapachu, oddającym "Eden, rajski ogród", wykonane z różnych rodzajów naturalnych kadzideł (Boswellia sacra i Boswellia carterii), wyselekcjonowanych żywic, naturalnych olejków i kwiatów lawendy, producenta Weihrauch; u mnie w szklanej tubce 25 g.
Opis producenta
Cudowny świeży zapach z Ogrodu Eden; Raj emanuje pięknym, świeżym zapachem z kwiatowym, słodkim wątkiem. Subtelny dym unosi się we wnętrzach i przekształca je w spokojne miejsce, w którym każdy chce zatrzymać się na dłużej.
Recenzja
Suche granulki pachniały przede wszystkim słodko-kościelnie, powiedziałabym, że ciężkawym olibanum. Nuty mleczna i żywiczna też poniekąd się w to wpisywały, a jednak dynamice i soczystości kompozycji nadał cytrusowy kwasek. Kontrastowo, żywiczna nuta w tle połakomiła się na dość wyraźną goryczkę (mirry? styraksu?).
Palone kadzidło ruszyło słodko-goryczkowatym splotem, przywodzącym na myśl ciężkie i kościelne olibanum oraz mleczno-migdałowy krem. Ten drugi skumulował więcej słodyczy, po czym dodał jej poważnego, szlachetnego wydźwięku goryczką. Do głosu doszło też cięte drewno, stając się tłem, bazą.
Migdałowo-żywiczna gorzkawość oraz rosnący drzewny wątek wydobył z kompozycji ewidentnie mirrę. Chwilami wypływała na powierzchnię, przełamywała słodycz, aż... przełamała ją soczysta kwaśność. Pomyślałam o cytrynie, a następnie cytrusach słodszych. Jakby tak do migdałowo-mlecznego kremu dodać trochę owoców. Wyobraziłam sobie jakiś lodowy deser... Sorbet! Cytrynowy wyraźnie - słodkie, ale i smakowicie kwaśny (bardziej cytrynowe wydały mi się ciemnożółte kawałki). Cytryna sprawiła, że kompozycja wyszła lekko, świeżo. Zamiast kościoła, pomyślałam o procesji pod gołym niebem, idącej wśród zielonych krzaków z rzucaniem wonnych, słodkich kwiatów (i kadzidlanym dymem w tle). Do tego bazowe drewno nabrało mocy i jako dokładnie świeżo cięte drewno wyszło na przód, mieszając się z kwaskiem. Ich duet przełożył się na lekkość, orzeźwienie. Granulki zielone wydawały mi się nieco łagodniejsze w kwasek, a bardziej roślinnie-drzewne.
Chwilami roślinnie-kwiatowa nuta nasilała się - kawałek jakiejś suszonej rośliny spadał na węgielek. Powiedziałabym, że to lawenda, zacnie wpisująca się w cytrusowo-drewniane otoczenie.
Zapach intensywny już na sucho, palony jakby chciał siebie przebić. Szybko się rozchodzi, dymiąc mocno, ale nie zadymiając pomieszczenia przesadnie. Ten dym wcale nie był męczący.
Granulki spalały się dość szybko i prawie całkowicie. Żółtym, przy "bąbelkującym" spalaniu, zdarzało się syczeć. Duże i jasne dymią najmocniej. Ogólnie kadzidło okazało się średnio wydajne.
Kompozycja bardzo mi się podobała. Lekka słodycz "mlecznej żywicy" została przełamana szlachetną gorzkością, a soczystość nadała całości rześkości. Kupiły mnie jakby lawendowe "pstryczki". Mimo że wydźwięk kościelny, nie był "typowy", a ciekawy i po prostu piękny. Tak moje wyobrażenie raju mogłoby pachnieć. Z ochotą będę go raz po raz z tubki uwalniać.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz