piątek, 1 października 2021

wosk / świeca Kringle Candle Crimson Park

Zapach jesiennie rozmyty

Uwielbiam to, że z mieszkania na przystanek moja droga prowadzi przez park. Gdziekolwiek chcę się ruszyć, "muszę" właśnie park przeciąć. Nie bez powodu wzięłam to w cudzysłów, bo jest to jeden z powodów, dla których uważam, że naprawdę czasem warto wyjść na pole, mimo że jestem domatorką, jakich mało. Parki jesienią mają wyjątkowy klimat, więc temu zapachowi po prostu nie mogłam darować.  Musiałam go sprawdzić. I właśnie gdy już miałam go w rękach, tknęło mnie, że w tej formie od Kringle to mój pierwszy.

Kringle Candle Crimson Park Wax to zapach karmazynowego parku; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Wybierz się na spacer po karmazynowym parku i zachwyć się złożoną mieszanką ciepłego, intensywnego kadzidła, czerwonego klonu, dębu i skóry w połączeniu z przyprawami. Zapach wzbogacony o nuty lawendy, eukaliptusa pozwoli Ci cieszyć się tym jesiennym klimatem przez długi czas.
Nuty górne: liście, eukaliptus, cytryna
Nuty środkowe: czerwony klon, dąb, cynamon, lawenda
Nuty dolne: kadzidło, wanilia, bursztyn, ciepła skóra


Recenzja

Suchy wosk pachnie bardzo słodko korzennym, dyniowym wypiekiem. Posłodzonym m.in. wanilią, może też syropem klonowym. Zapraszał ciepło. To zdawało się też pochodzić od... rozgrzanych, skąpanych w słońcu jesiennych drzew. Zawinęła się między nimi ziołowo-męska mgiełka, z lekkim orzeźwieniem (cytrus? mięta?). Tło zaś... wydało mi się przyjemnie "ciepło" drzewne, trochę piżmowe.

W kominku wosk rozpoczął występ od ciepłej słodyczy. Wyobraziłam sobie grube i milusie swetry przesiąknięte słodkim cynamonem, wanilią... ogólnie słodyczą wypieków. Do tego jakaś wilgotna tarta dyniowa z soczystością podkręconą cytrusami.

Te mignęły i zaczęły budować rześkość wilgotnego, jesiennego dnia. Mżawka, która na dobre zmoczyła sterty liści zalegających pod drzewami i plącząca się w tym słodka nutka męskich perfum. Wydały mi się lekko ziołowe, może lawendowe i chłodnawe jak mięta (może faktycznie eukaliptus). A jednak klimat zimny nie był.

Od początku konsekwentnie bowiem czułam pewne siebie ciepło, z czasem narastające i wyprzedzające te wilgotniejsze wątki. Ciepło wydało mi się niby soczyste, ale i właśnie ciepło-charakterniejsze - tu pomyślałam o korzeniu imbiru, ale nie tylko. Słodkie, piżmowe i otulające nuty były niejednoznaczne. Mignął mi syrop klonowy i klon jako drzewo.

Z czasem kompozycja wzbogaciła się o pewną powagę... sugestie trochę drzewne, trochę dymne... Do głowy przyszła mi skórzana odzież... może skóra przesiąknięta męskimi perfumami? Jakby ktoś w czarnej ramonesce szedł przez park pełen wilgotnych liści - soczystość osiadła właśnie w nich. Doszukałam się tam nawet ostrawo-goryczkowatej ziemi.

Suchy wosk pachnie intensywniej niż w kominku. Na plus na pewno, że szybko się rozchodzi, ale jednak wyraźnie go czuć krótko. Uderza, po czym rozmywa się i utrzymuje krótko.

Całość to kompozycja ładna, ciekawa, ale z potencjałem niewykorzystanym. Takie nuty zasłużyły na to, by zrobić je jako siekierę. Bardziej męską, bardziej drzewno-liściastą. Słodycz wypieków mi tam nie pasowała. Jakby nuty-siekiery próbowały za bardzo być otulaczami i jakoś się rozmyły. Cóż, zamiast porządnej, zawilgocono-jesiennej kompozycji dostałam raczej po prostu rozmytą.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz