piątek, 3 września 2021

świeczka / wosk Yankee Candle Home Inspiration Golden Dusk

Zmierzch zachwytu nad YC

Mam wrażenie, że lata świetności Yankee Candle jakoś zupełnie mnie ominęły. Gdy trwały, świece wydawały mi się drogie i za wieloma jedynie tęsknie patrzyłam. W dodatku i tak tylko w internecie, bo w ówczesnym miejscu zamieszkania nawet bym nie miała, gdzie jakąś dostać. A zapachy niedostępne w Polsce? Ach, to już w ogóle było marzeniami. Gdy w dorosłym życiu zaczęłam te "cuda" poznawać, w końcu obudziła się we mnie wręcz niechęć do marki. A ten zapach wciąż jednak patrzyłam z lekką ciekawością (bo już i tak był dawno kupiony?) z racji tego, że w sumie... ani za wiele o nim znaleźć nie mogłam, ani linii "Home Inspiration" w zasadzie nie znam.

Yankee Candle Home Inspiration Golden Dusk to świeczka o zapachu oddającym złoty zmierzch, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Czysty, cichy zapach końca dnia - rześkie powietrze i jezioro wśród drzew.

Recenzja

Zapach na sucho to połączenie karmelu i kwiatów z soczystością dojrzałych owoców - może brzoskwiń? Wszystko to było skąpane w cieple słońca. Kojarzyło się z jedzeniem lodów o tych smakach w domu wypoczynkowym nieopodal leśnego jeziora. Jakby na jego balustradzie wywiesić wilgotne, bawełniane ręczniki? Im dłużej wąchałam, tym więcej pokazywało mi się roślin, kwiatów i drzew liściastych. Czułam rosę na nich.

Z kominka po rozgrzaniu rozeszło się słodkie ciepło słońca, świecącego letniego dnia, kiedy to temperatura zupełnie nie daje się we znaki, jest rześka i przyjemna. Może to poranek, gdy drzewa i kwiaty są pokryte rosą? Wyraźnie czułam wodę, całkiem sporo. Wyobraziłam sobie jezioro, nad którym pochylają się zielone drzewa liściaste.

Słodycz obecna od początku wzrosła. Pojawiały się kwiaty, białe i jakieś wodne, także drobne... konwalie, fiołki? Rosła i rosła, a wilgoć wydała mi się coraz soczystsza. Odnotowałam słodkie, choć wodniste owoce - średnio dojrzałe brzoskwinie? Pomyślałam o twardych, delikatnych bananach... Podkręconych jednak kwaskawym ananasem i brzoskwiniami, to pewne. Może to jakieś delikatne, wodniste lody / shake'i owocowe? Zapach wydał mi się z czasem rozmyty, niejednoznaczny. Słodko rozmyty, ale za to... ciepły w sposób bardziej kwiatowo-cynamonowy. Karmelowo-cynamonowy? Jakby tak podsypać do owocowych deserów przypraw, co zaczęło się trochę gryźć i męczyć. Z czasem przybrało to wydźwięk "jedzeniowych", damskich perfum lub żelu pod prysznic. Tu pojawiły się także bawełniane, wilgotne ręczniki i... kwiaty bawełny? Jakieś takie lekkie echo.

Moc na sucho była bardzo w porządku, a w kominku uderzała, po czym pobrzmiewała epizodycznie, jakoś nierównomiernie, z czasem nasilając się nagle i męcząc. Coś pojawiało się ładnego, potem rozmywało, zaleciało dziwne etc. Rozchodziło się to szybko i trwało średnio długo.

Całość niby wyszła w porządku, ale brakowało tu charakteru, "ładu i składu". Kompozycja niczym się nie wyróżniająca, lekka, ciepło-słodkawa. Trochę owoców i kwiatów, woda, wysoka słodycz, perfumeryjność... Trochę pomieszanie z poplątaniem, nijakość bez konkretów. Dołożyła się do narastającej niechęci do marki.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz