Niespotykany bukiet
Jesień to zdecydowanie moja ulubiona pora roku, mimo że nie lubię jej zimna. Wynagradza jednak aura, klimat, zapachy, smaki... wszystko inne. Nie ma to jak wejść w to wraz z nowo nabytymi zapachami uwielbianej marki wosków. Niektóre wydawały mi się ryzykowne, jak chociażby ten. Co do kwiatowych zapachów miałam mieszane uczucia. Kiedyś myślałam, że są w moim typie, potem wydawało mi się, że chyba jednak z zwiewne, za leciutkie. A jednak gdy pomyślałam o cmentarnych chryzantemach... no to po prostu musiało być moje! Nie wyobrażałam sobie sytuacji, w której zapach mógłby mi się nie podobać.
Goose Creek Blooming Harvest to zapach "kwietnych żniw", chryzantem, u mnie jako wosk (59g).
Opis producenta
Jesień jest pełna kwiatów! Tę porę najlepiej reprezentują piękne chryzantemy.
Nuty górne: kolorowe chryzantemy
Nuty bazowe: kwiat jabłoni, dziki hiacynt
Nuty dolne: bluszcz, szmaragdowe piżmo
Recenzja
Na sucho wosk pachniał intensywnie ciepłem i kwiatami, wśród których kryła się drobna soczystość. Czułam chryzantemy, goździki i inne... raczej drobne, acz dosadne w wydźwięku. Niektóre wydawały się łączyć z nutką kwiatów podsuszonych i niemal cynamonowym ciepełkiem. To z kolei z soczystością też się wiązało jako "szarlotkowawe" jabłko. Skryte jednak w kwiatach, a podrasowane drzewnym charakterem. Miałam wrażenie, jakby wszystkie te nutki próbowały osłonić mnie od jesiennego chłodku, który także zaplątał się w bukiecie.
Z kominka wosk roztoczył kwiatowo-drzewne tło, po czym kwiaty zaczęły się kumulować. Przepychały się chryzantemy, jakieś żółte (aksamitki?), goździki i inne. Raczej w jasnych, jesiennych kolorach. Ciepło dziwnie emanowało właśnie od ich delikatnych, miękkich płatków. A tych przybywało więcej i więcej!
Podkręciły je drzewa... kwitnące, ale i z drobną suchością. Także ona była ciepła, ocierając się o ciepło-korzenne przyprawy, m.in. cynamon. Wprowadził delikatną soczystość jabłek; pomyślałam o szarlotce, pieczonej chłodniejszego, jesiennego dnia. Ciepło spotkało się właśnie z chłodem, wiatrem.
Powietrze prześlizgnęło się między gęstymi skupiskami chryzantem. Były wyraziste, jednoznaczne i bardzo autentyczne. Może też drobnie, ale jakże charakterne, kolorowe goździki? Do tego doszły zielone liście i nutka chłodnej ziemi, dodająca im powagi. Wyszło to wręcz dostojnie. Kwiaty zajęły pierwszy, drugi, a nawet trzeci plan, ale nie przytłaczały. Były pełne życia, a ich ciężkość zachwycała szlachetną słodyczą.
Wosk na sucho był bardzo intensywny, w paleniu także. Jego zapach czuć natychmiast, po czym intensywność rośnie. Bez żadnej straty dla autentyczności. Jedyny mały mankament to to, iż nie utrzymywał się tak mocno i długo, jak by mi się marzyło.
Kompozycja mnie zachwyciła. Choć na sucho ogrom kwiatów pod przewodnictwem chryzantem, ryzykownie mieszał się z jabłkiem, w paleniu okazało się marginalną nutą. Jesienny dzień, jego chłodek zmieszały się z ogromem kwiatów, które wręcz otulały, a także powagą drzew i roślin. Kompozycja wydała mi się bardzo dostojna, wielowymiarowa. Bez zbytniego natłoku; z pazurem.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz