poniedziałek, 13 września 2021

wosk / świeca Goose Creek Blooming Harvest

Niespotykany bukiet

Jesień to zdecydowanie moja ulubiona pora roku, mimo że nie lubię jej zimna. Wynagradza jednak aura, klimat, zapachy, smaki... wszystko inne. Nie ma to jak wejść w to wraz z nowo nabytymi zapachami uwielbianej marki wosków. Niektóre wydawały mi się ryzykowne, jak chociażby ten. Co do kwiatowych zapachów miałam mieszane uczucia. Kiedyś myślałam, że są w moim typie, potem wydawało mi się, że chyba jednak z zwiewne, za leciutkie. A jednak gdy pomyślałam o cmentarnych chryzantemach... no to po prostu musiało być moje! Nie wyobrażałam sobie sytuacji, w której zapach mógłby mi się nie podobać.

Goose Creek Blooming Harvest to zapach "kwietnych żniw", chryzantem, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Jesień jest pełna kwiatów! Tę porę najlepiej reprezentują piękne chryzantemy.
Nuty górne: kolorowe chryzantemy
Nuty bazowe: kwiat jabłoni, dziki hiacynt
Nuty dolne: bluszcz, szmaragdowe piżmo


Recenzja

Na sucho wosk pachniał intensywnie ciepłem i kwiatami, wśród których kryła się drobna soczystość. Czułam chryzantemy, goździki i inne... raczej drobne, acz dosadne w wydźwięku. Niektóre wydawały się łączyć z nutką kwiatów podsuszonych i niemal cynamonowym ciepełkiem. To z kolei z soczystością też się wiązało jako "szarlotkowawe" jabłko. Skryte jednak w kwiatach, a podrasowane drzewnym charakterem. Miałam wrażenie, jakby wszystkie te nutki próbowały osłonić mnie od jesiennego chłodku, który także zaplątał się w bukiecie.

Z kominka wosk roztoczył kwiatowo-drzewne tło, po czym kwiaty zaczęły się kumulować. Przepychały się chryzantemy, jakieś żółte (aksamitki?), goździki i inne. Raczej w jasnych, jesiennych kolorach. Ciepło dziwnie emanowało właśnie od ich delikatnych, miękkich płatków. A tych przybywało więcej i więcej!

Podkręciły je drzewa... kwitnące, ale i z drobną suchością. Także ona była ciepła, ocierając się o ciepło-korzenne przyprawy, m.in. cynamon. Wprowadził delikatną soczystość jabłek; pomyślałam o szarlotce, pieczonej chłodniejszego, jesiennego dnia. Ciepło spotkało się właśnie z chłodem, wiatrem.

Powietrze prześlizgnęło się między gęstymi skupiskami chryzantem. Były wyraziste, jednoznaczne i bardzo autentyczne. Może też drobnie, ale jakże charakterne, kolorowe goździki? Do tego doszły zielone liście i nutka chłodnej ziemi, dodająca im powagi. Wyszło to wręcz dostojnie. Kwiaty zajęły pierwszy, drugi, a nawet trzeci plan, ale nie przytłaczały. Były pełne życia, a ich ciężkość zachwycała szlachetną słodyczą.

Wosk na sucho był bardzo intensywny, w paleniu także. Jego zapach czuć natychmiast, po czym intensywność rośnie. Bez żadnej straty dla autentyczności. Jedyny mały mankament to to, iż nie utrzymywał się tak mocno i długo, jak by mi się marzyło.

Kompozycja mnie zachwyciła. Choć na sucho ogrom kwiatów pod przewodnictwem chryzantem, ryzykownie mieszał się z jabłkiem, w paleniu okazało się marginalną nutą. Jesienny dzień, jego chłodek zmieszały się z ogromem kwiatów, które wręcz otulały, a także powagą drzew i roślin. Kompozycja wydała mi się bardzo dostojna, wielowymiarowa. Bez zbytniego natłoku; z pazurem.

10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz