środa, 2 listopada 2022

wosk EBM Creations Witches Cauldron

Kocioł z eliksirem miłosnym

Choć nazwa wydaje się oklepana, na Halloween zgarnęłam także ten wosk, także w ciemno (jak Boogeymana i Devil's Night). Takim klimatom po prostu nie umiem - i nawet nie staram się - oprzeć. Poza tym, do wiedźmich motywów mam wyjątkową słabość.
Przy okazji dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego jak mika - taki dodatek dekoracyjny. To właśnie te kropki, którymi przyozdobiono wosk.

EBM Creations Witches Cauldron to sojowy wosk inspirowany wiedźmim kociołkiem, czyli zapach ziemi, ambry i drzewa gwajakowego, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g); zapach limitowany na Halloween.

Opis producenta
Bogate nuty ziemi mieszają się z ciemną ambrą i egzotycznym drzewem gwajakowym, tworząc czarujący zapach, który zniewala zmysły, podczas gdy lśniący brokat i piękne eko-przyjazna mika przejmują twój kominek.


Recenzja

Suchy wosk pachniał mchem, zieleniami i bardzo słodką wanilią. Splot ten przeszyła ostrość cynamonu i innych, niedookreślonych przypraw. Jego charakter był ciepły, ale nie ciężki. Wyszedł poważnie, mimo że otarł się o cukrowość. Sporo w nim bowiem drewna i bardziej kadzidlano-żywicznych wątków. Przywodził na myśl bulgoczący na palenisku kocioł.

Z kominka pierwszy rozszedł się motyw mchu i zielonych roślin, na którym to - niczym na czerwonym dywanie - wkraczała ziemia. Jednocześnie było słodko, trochę waniliowo. Wszystko przeszywała goryczka, nadająca zapachowi powagi.

Poczułam drewno. Wyraziste, świeże... Iglaste? Zupełnie, jakbym znalazła się w lesie. Pośród drzew iglastych o leciutkim kwasku musiało rosnąć tam mnóstwo różnych krzaków, ostro-goryczkowatych ziół i słodkiego, wilgotnego mchu. Zioła zaprosiły cynamon. Nagle wystrzelił niemal naprzód, szczycąc się swoją ostrą słodyczą. Podkreślił tym samym drzewa. Ziemia mieszała się z nimi odważnie, a mi do głowy przyszły opadłe gałązki, kora - właśnie wmieszane w czarną, wilgotną ziemię. Ziemię, którą porastał też świeżo-wilgotny mech. Ten już miał w sobie pewne słodkawe ciepło, wydawał się "otulający" i taki... mięciutki. Dzięki niemu do kompozycji odważnie dołączyły ciepło-słodkie żywiczne kadzidła. Przeważały w postaci suchej, jednak i pewna kadzidlaność się w tym znalazła. Także była słodka, co w pewnym momencie z wanilią bardzo podniosło słodycz ogólną. Raz po raz mignęła cukrem, jednak zaraz posłusznie wróciła w zielenie i drzewa, niemal zasypane ostrym cynamonem. Ten bowiem okazał się głównym graczem. Rozgrzewał porządnie, co z kadzidlaną nutką, znów podsunęło mi wizję bulgoczącego na ogniu kotła, znad którego unoszą się charakterne, uwodzicielskie opary.

Zapach na sucho był intensywny, a w kominku to już w ogóle. Rozszedł się błyskawicznie, nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymywał się średnio długo.
Wosk już suchy wyglądał ciekawie, bo jego kostki urozmaiciły czarne i pomarańczowe kropeczki. Po stopieniu jednak nie widziałam ich, za to w kominku stopiony wosk jakby bulgotał pięknym brokatem. Pomysłowe i zachwycające.

Całość kupiła mnie zupełnie. Mech, zieloności i drzewa, w tym w dużej mierze iglaste, porządnie ostry cynamon i ziemia, motywy kadzidlane miały obłędny charakter. Wysoka słodycz wanilii i roślin, mchu, mimo że nawet o cukier się otarła, także była świetna i nie przesadzona, a umiejętnie stonowana. W tym kociołku to się chyba eliksir miłosny ważył, bo się zakochałam.

10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz