czwartek, 27 marca 2025

wosk Bomb Cosmetics Raindrops on Roses

Różana bomba

Uwielbiam różne mroczne, ciężkie i męskie zapachy, ale pośród nich jest też... hm, róża w wazonie chryzantem, że tak to ujmę. Właśnie w przenośni i dosłownie róża. Do zapachów i smaków różanych mam bowiem ogromną słabość. Ogólnie kwiatowe kompozycje nie są moimi ulubionymi, ale róże... oj, róże są wysoko w rankingu. Ten wosk wyglądał bardzo niepozornie - pomyślałam, że musi w takim razie nadrabiać zapachem. Kupiłam na spróbowanie, zobaczyć, co ta angielska marka ma do zaoferowania.

Bomb Cosmetics Raindrops on Roses to zapach róż i deszczu; u mnie jako wosk (35 g; wrzucałam po ok 11,5g).

Opis producenta
Świeży, mokry od rosy, elegancki i kwiatowy zapach.


Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodko intensywnymi, wilgotnymi różami. Wyobraziłam sobie pojedyncze róże na długich łodyżkach, stojące w wysokich wazonach w kwiaciarni. Za różami stało więcej więcej, różnych kwiatów, a aspekt wody i jej rześkości, nawet pewnego chłodu był bardzo znaczący.

Z kominka pierwsza wypłynęła intensywna słodycz róż. Wiązała się z nimi wilgoć, natychmiast przywodząca na myśl zroszone, wilgotne kwiaty. Mowa o różach w najintensywniejszych odcieniach różu i czerwieni, ale też jakiś innych (liliach?) - tylko że niemal zupełnie zagubionych w różaności. Po chwili pomyślałam jeszcze o różach poustawianych w wiadrach i wazonach w zacienionej kwiaciarni, w której wilgoć i kwiaty przepełniają powietrze. Rosa i róże kwitnące w ogrodzie były skojarzeniem, które to nasilało się, to trochę oddalało. Przez moment dominowała kwiaciarnia ze względu na pewną duszność, ciężkość - jakby intensywne róże były gdzieś zamknięte, ściśnięte dosłownie. Słodycz miała właśnie ciężkawo-poważny wydźwięk, więc mimo ogromu wody, nie był to zbyt zwiewnie-lekki zapach. Jego rześkość zabawiała się z nieco dusznym, ale w takim uzależniającym, sensie aspektem.

Z czasem, w oddali przemykało mi raz po raz coś niemal dymnego, co jednak zmieniło się w wilgotną poranną mgłę i mżawkę. Z niej wyłonił się różany ogród - ogólnie i końcowo wilgotny od deszczu i mgły ogród wygrał z kwiaciarnią. Jego występ trwał znacznie dłużej niż kwiaciarni, choć w zasadzie oba wątki przeplatały się ze sobą.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, lecz w kominku Siekierowo. Przez duże "S". Rozchodził się błyskawicznie i mało, że nie tylko w pokoju z kominkiem - czuć go wyraźnie w całym mieszkaniu! Utrzymywał się długo.

Suchy wosk pachniał po prostu ładnie różano, jednak w kominku pokazał, że nie jest byle zapachem róż. To wilgotna kwiaciarnia pełna najintensywniejszych kwiatów oraz ogród różany pełen wilgotnych od deszczu, wyłaniających się z mgły - coś pięknego. A ta intensywność - wow! Producent ma wyjątkowo adekwatną nazwę - zapach był bombowy!

10/10

wtorek, 18 marca 2025

wosk / świeca Classic Candle Harmony

Harmonia kocio-psiacza?
 
To jeden z tych zapachów, w związku z którymi dziękowałam Wszechświatowi, że... że miał ładne obiecywane nuty. Gdy tylko zobaczyłam etykietkę wosku, klikając w "szczegóły", powtarzałam mantrę, by był w moim stylu. Wiedziałam bowiem, że nie oprę się słodkim zwierzakom i będę chciała kupić. Gdy przeczytałam opis, zaczęłam rozglądać się za czymś możliwie najmniejszym i najtańszym, bo nie chciałam kupować całego wosku. Na szczęście był też daylight, który postanowiłam użyć jak wosk. A skąd u mnie taki sceptycyzm do drzewno-dymnych nut, które przecież lubię? Za bardzo kojarzyły mi się z nieporywającymi Yankee Candle Warm and CosyCracking Wood Fire.

Classic Candle Harmony to zapach palonego drewna od Classic Candle Company; u mnie jako Daylight (43 g) potraktowany jako wosk - w kominku (wrzucałam po ok 11-12g).

Opis producenta
Dymny, drzewny i relaksujący. Ciepły zapach palonego drewna.


Recenzja

Sucha świeczka pachniała słodkim, palonym drewnem. Pomyślałam o palo santo, ale nie tylko. Do głowy przyszło mi też ognisko, przy którym siedzi się w miliusim kocu i wdycha... nie tylko palone drewno, ale też... waniliowe pianki? Coś słodyczowego się zaplątało wśród mocno drzewnym, nie za mocno, ale wyraźnie palonym splocie. W oddali przemknął mi jeszcze lekko wędzony akcent.

Z kominka pierwsza rozeszła się głęboka i silna słodycz wanilii, a tuż za nią drewno. Pomyślałam o suchym, szarym drewnie, a po chwili o drewnie dokładanym do ogniska i powoli zaczynającym się palić. Z czasem palony motyw przybrał na sile. Palone drewno zajęło pierwszy plan, a jego dosadny, poważniejszy wydźwięk na zasadzie kontrastu podbił słodycz. Wanilia zmieniła się w pianki marshmallow, chyba pianki pieczone nad ogniem.

Palone drewno, ognisko i ogniskowy dym dominowały cały czas, ale wraz ze wzrostem słodyczy w piankowym kontekście, zrobiło się... trochę słodziaśnie-dusznie; mimo paloności, za słodko. Poczułam się, jakbym otuliła się i aż przydusiła grubym, cieplutkim kocem, siedząc przy ognisku. Do pianek raz po raz dolatywała wanilia, jakby nie mogąc się pogodzić, że jej podziękowano. Walczyła o szlachetność i z czasem z drewnianej toni wydobyła nieco wyróżniające się, słodkawe palo santo, a słodycz przeskoczyła na nie tak zasładzający tor. Paloność z czasem zaczęła w ognisku i dymie przemycać akcenty wędzenia i przypalenia.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, jednak w kominku okazał się bardzo, wręcz siekierowo mocny. Rozchodził się błyskawicznie i był równomiernie wyczuwalny nie tylko w pokoju z kominkiem. Jego intensywność, przy tym wydźwięku, aż trochę dusiła. Utrzymywał się dość długo.

Kompozycja była ciekawa, przytulna, ogniskowo-kocykowa i mocno palona. Dominujące palone drewno, dym czy tony podwędzone, trochę palo santo tworzyły zacną kompozycję, do której pasowała waniliowa słodycz, ale piankowa już nie. Ta wprowadziła ciężkie przesłodzenie i psuła efekt. Oprócz tego jednak wszystko wyszło faktycznie harmonijnie, no tylko te pianki z resztą gryzły się niczym wkurzony york próbujący kłapać na maine-coona. Niewątpliwie ten zapach miał już trochę pazurków i był silniejszy niż Classic Candle Soft Cashmere.

7/10

czwartek, 13 lutego 2025

wosk / świeca Classic Candle Darkness

Urok mroku

Gdy tylko zobaczyłam etykietę tego wosku, wiedziałam, że muszę go mieć. Mało tego! Byłam pewna, że zapach będzie cudowny. Nawiedziło mnie takie przeczucie. Bo w zasadzie, gdy zamawiałam ten i jeszcze parę wosków, z marką nie miałam za wiele do czynienia.

Classic Candle Darkness to zapach drewna, paczuli, geranium i kadzidła od Classic Candle Company; u mnie jako wosk (w opakowaniu 60g, czyli 6 kostek po 10g).

Opis producenta
Tajemniczy... drewno cedrowe i sandałowe, paczula, geranium, mirra idealnie współgrają z wyciszającymi nutami dębu, miękkim piżmem...


Recenzja

Suchy wosk pachniał mchem i ziołami, a ja poczułam się, jakbym szła późnym jesiennym wieczorem lub nawet nocą przez park, być może nieco skryty we mgle. Czułam drzewa, drewno, z wpisaną w nie wilgocią i chłodem. W tle przewinęła się wilgotna, chłodna ziemia. Było w tym coś wręcz pikantnawego i drzewnie-cierpkiego. Pomyślałam o grubych pniach wielkich drzew i masywnych korzeniach, wyłaniających się częściowo z ziemi. W oddali przewinęły się zaś ciężkawe, zawilgocone kwiaty.

Z kominka bardzo szybko jako pierwsze rozbrzmiały męskie perfumy o kwiatowo-poważnym, kwaskawo-goryczkowatym charakterze. Pomyślałam o ciężkich, jakby osnutych dymem różach, do których szybko podkradło się kadzidło. Zarówno jako dym, jak i goryczkowate, suche żywice. Zapewniły szlachetną, nie za wysoką, ale znaczącą słodycz. Dołączyło drewno. Wyobraziłam sobie szare, stare drewno ze specyficzną cierpkością oraz drewniane meble - może w kościele, bo przesiąknięte kadzidlanym dymem? - które zaraz urozmaiciło cieplejsze, orientalne drewno sandałowe. Nakręcało się nawzajem z kadzidłem.

Z czasem z męskich perfum wymknęło się sporo ziół. Wydały mi się cierpkawo-świeże z... łagodnie zaznaczonym echem lasu? Ziemistością? W tym momencie już tylko pojedyncze kwiaty osiadły w ziołach. Ich słodycz nabrała wręcz pewnej... pikanterii podkreślonej ziemią? Ta zaś zaprosiła jeszcze żywsze drzewa, być może jakieś powykręcane, nagie konary osnute mgłą. Kwiaty zdawały się chwilami ukrywać, a to znów wyłaniać. Wtedy też raz po raz przemknęła mi wśród nich lekka cytrusowość. Dym przemieszał się z wilgotną mgłą, zasnuwając ziołowo-kwiatowy, mroczny las mieszany.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, a w kominku bardzo mocno, wręcz siekierowo. Rozchodził się błyskawicznie i równomiernie, a do tego był świetnie wyczuwalny nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymywał się bardzo długo - pobrzmiewał jeszcze następnego dnia.

Rewelacyjny, nieoczywisty splot. Kwiaty, kadzidła wpisujące się w męskie perfumy oraz mnóstwo drewna, a z czasem las mieszany pełen ziół okazały się rewelacyjnym zestawieniem, a odrobina ziemi, dymu i mgły, przemykający kwasek stanowiły świetne zwieńczenie tego. Mroczny cmentarz we mgle, gdzieś w środku lasu z etykietki mógłby tak pachnieć!

10/10

środa, 29 stycznia 2025

wosk / świeca Winter Bee Toxic Masculinity

Damska męskość?

Gdy zobaczyłam samą nazwę dziś przedstawianego zapachu, od razu się zainteresowałam. Gdy przeczytałam nuty, pomyślałam, że nie zgadłabym ich - toksyczną męskość zupełnie inaczej bym sobie wyobrażała. Tak czy inaczej jednak, obiecywane nuty zapachowe brzmiały kusząco i bardzo w moim typie.

Winter Bee Toxic Masculinity to odważny zapach buntowniczego uroku, czyli imbiru, kwiatów i przypraw, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.

Opis producenta
Odważny i prowokacyjny zapach, który rzuca wyzwanie konwencjom z ostrym, odważnym ostrzem. Uwolnij intensywność świeżego imbiru, słodycz wanilii i pikantność cytryny, podkreśloną zielonymi nutami liścia fiołka i aromatycznej bazylii. Kolendra i pieprz dodają pikanterii, a głęboka, dymna ambra, ziemista wetyweria i surowy mech dębowy dodają nieodpartej głębi. Toxic Masculinity przesuwa granice, tworząc odważny, złożony zapach, który utrzymuje się, uosabiając siłę i pewność siebie z odrobiną buntowniczego uroku.
Nuty zapachowe: imbir, cytryna, liść fiołka, bazylia, czarny pieprz, ambra, wanilia, kolendra


Recenzja

Suchy wosk zapachniał zaskakująco słodko. Przewodziła wanilia, ale czułam też kwiaty i pewne ciepło - piżmo? Pomyślałam o miękkich, zwiewnych kardiganach i aksamitnych bluzeczkach, mieszających się z cytryną. Jej soczystość podkreślił świeży imbir. Ułożyło się to w szlachetne, damskie perfumy, którymi mogła być przesiąknięta droga odzież. W oddali przemknęło trochę goryczki pieprzu i drewna, sugerujących nawet odrobinę ciepłej pikanterii.

Z kominka pierwsze rozeszły się subtelne, słodkie kwiaty i ciepło... Wydało mi się dosłownie sweterkowe, może właśnie trochę piżmowe. Kwiaty przedstawiły się jako fiołki i konwalie, ukryte wśród zieleni jakiejś leśnej polanki, na którą docierając pojedyncze promienie słońca.

Ciepło słońca nasiliło się wraz z piżmem. Dołączyła do nich mieszanka słodko-ciepłych przypraw. Pomyślałam o imbirze, pieprzu i czymś słodszym. Słodycz nagle wzrosła za sprawą wyrazistej wanilii. Sprawiła, że kwiaty wyszły o wiele odważniej. Wyobraziłam sobie szlachetne, mocno kwiatowe damskie perfumy i kwiatowe bukiety z żywych kwiatów, niosących świeżość. W ostrości zaplątała się soczystość. Imbir wzmocniła odrobinka cytryny, podkreślając, że chodzi o korzeń. Pieprz wmieszał się w motyw leśnej polany, wskazując na korę i pnie drzew niewątpliwie liściastych. W tym wszystkim znalazło się właśnie też trochę miejsca dla zielonej świeżości. Podszepnęła przyprawom trochę żywszych ziół - kolendry i bazylii? Znacząco otuliły je drobne, leśne kwiaty, wręcz kwiatuszki : fiołki, dzwonki, konwalie. Najdłużej to właśnie one rozbrzmiewały.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, lecz w kominku bardzo się rozkręcił i był silny. Rozchodził się szybko i równomiernie, porządnie i w dodatku nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymywał się niezbyt długo.

Zapach bardzo, bardzo mi się spodobał. Niecodzienne zestawienie świeżutkich leśnych kwiatów, trochę polankowej zieleni z ciepłem słońca i przypraw, wysoka słodycz kwiatów i wanilii, mieszająca się z przyprawami i przyprawo-ziołami, podkreślone drewnem i piżmem, z naleciałością bukietów i damskich perfum to kompozycja bardzo, bardzo przytulna, ale nie nazbyt tulaśna. Szkoda tylko, że zapach nie utrzymywał się dłużej. Zapach nie wydał mi się jednak męski - ani trochę! Na myśl przychodziły raczej damskie perfumy.

10/10