Glamour z piekła rodem
Po opisie sądząc, wosk ten mógł być całkiem ładny, ale nie w moim typie; ja go chcieć w swoim kominku nie chciałam... nie chciałabym. Wszystko zmienia etykietka, która wydała mi się upiornie piękna. Nie jest to jedyny wosk z kolekcji Halloween, a więc wydanej jako limitowane woski na jesień, marki Lella, który wpadł mi w oko ze względów wizualnych, nie zaś opisu. Opis... opis brzmiał ciekawie, ale nie dla mnie. Stąd bardzo się ucieszyłam, gdy otrzymałam cały duży zestaw pojedynczych kostek. Idealnie, by zgarnąć etykietkę, jednak popuścić swojej ciekawości i zapach poznać, ale nie zostać z całą paczką wosku, który z dużym prawdopodobieństwem mi nie siądzie.
Lella Halloween Lady BOO to zapach owoców, wina i karmelu, u mnie jako mini wosk sojowy z zestawu Halloween, ok. 11g; edycja limitowana na jesień 2025
Lady BOO to owocowa słodycz z winno-karmelowym akcentem godna tajemniczej białej damy w połyskującej szacie. Zapach otwiera się soczystym połączeniem śliwki, jabłka i krwistej pomarańczy, przywodząc na myśl świeżo przygotowaną owocową sangrię z nutą przyjemnej słodyczy. Ta urzekająca kompozycja sprawia, że nawet duchy mogą celebrować Halloween z wyrafinowanym smakiem – luksusowo, owocowo i z odrobinką kobiecego glamour!
Nuty górne: śliwka, jabłko, czerwona pomarańcza, nuty zielone
Nuty środkowe: czerwone wino, nuty mleczne
Nuty dolne: karmel
Suchy wosk pachniał przede wszystkim kwaśnym, zielonym jabłkiem i cukierkami, landrynkami o smaku "zielone jabłuszko", więc kwaśno, ale też słodko. Obok tej jabłkowej zieloności zaznaczył się też świeżo-wiosenny akcent świeżo koszonej trawy. Landrynki-cukierki jabłkowe mieszały się z innymi owocowymi szklistymi cukierkami: chyba też malinowymi, śliwkowymi i pomarańczowymi. Cukierki pomarańczowe mieszały się z galaretką pomarańczową. Do głowy przyszły mi jeszcze słodko-kwaśne powidła i niemal cukierkowo słodkie czerwone wino.
Z kominka pierwsze popłynęły owocowe nuty. Ogrom słodko-kwaskawych malin, śliwek i jabłek zaserwował mi soczystość i świeżość, ale niemal od razu zaczął zerkać w stronę trochę cukierkową. Pomyślałam o cukierkach, landrynkach w wariancie "kwaśne jabłuszko", łączących kwaśność i dosadną słodycz, a także ogólnie o cukierkach jabłkowych, malinowych itd. Zebrała się cała owocowa mieszanka. Zielone jabłka wystąpiły jednak nie tylko jako cukierki, ale też po prostu jabłka i wątek świeżo-zielony. Pomyślałam o świeżo skoszonej trawie i ciepłym, wiosennym dniu.
W oddali zaznaczyła się lekka goryczka... poniekąd związana z owocami jako galaretki pomarańczowe, niosące też kolejną falę słodyczy, a także motyw... drewna? Karmelu? Może... jabłka w karmelu? Coś w oddali czułam, ale nie mogłam tego uchwycić. Owoce z czasem przybrały trochę... troszeczkę, troszuńkę powagi i zahaczyły o przesłodzone czerwone... albo nawet różowe wino. Wraz z cukierkowymi owocami przesądziły o przesłodzeniu. Odrobina "zielonej" rześkości trawy zatonęła w nim.
Wosk zarówno suchy, jak i podgrzewany w kominku pachniał intensywnie. Rozszedł się dość szybko i równomiernie, nie tylko w pokoju z kominkiem, ale też nieco poza nim. Czuć go wyraźnie, a utrzymywanie się określiłabym jako średnio mocne, choć z tendencją do wgryzania się w pomieszczenie.
Zapach zupełnie mnie do siebie nie przekonał ze względu na przesłodzenie, jakie fundował swoim cukierkowo-landrynkowym charakter. Zielone jabłko, maliny, śliwki i pomarańczy wyszły bardzo cukierkowo-galaretkowo. Jabłka w karmelu i przesłodzone wino nie pomogły. Koszona trawa trochę ratowała sytuację, ale i tak nie ułożyło się to w ładną, halloweenową kompozycję. W ogóle takie nuty nie pasują do tego tytułu i etykietki. Zapach może i w pewnym sensie był kobiecy, ale... na pewno nie kojarzący się z upiorną damą rodem z horroru, a szkoda. Acz... całą tą cukierkowość w moim świecie faktycznie można określić jako w pewnym sensie straszną.
5/10



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz