Ciepła słodycz
Choć prawdziwa paczula jako kadzidło naturalne nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia ze względu na to, iż okazała się łagodna, nauczyłam się już, że w kompozycjach, w których występuje, zazwyczaj dostaję dosadną, ziemistą moc, jaką bardzo lubię. Stąd i ten wosk zakupiłam - paczula w opisie znalazła się w dość nietypowym towarzystwie.
Candleberry Candle Warm Patchouli to według producenta "ciepła, relaksująca i prawdziwie paczulowa" kompozycja, czyli zapach paczuli, wanilii, oud, kwiatów i cytrusów; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).
Opis producenta
Kiedy emocje szaleją, paczula staje w szrankach z wetywerią, rumiankiem i lawendą jako sposób na odstresowanie. Zakończ dzień relaksując się w miękkiej przestrzeni przy harmonizującym zapachu świecy. Chociaż paczula dobrze komponuje się z różnymi składnikami, Candleberry's® wybrała połączenie z bardzo delikatnymi nutami wanilii, fasoli tonka, drewna oud, kwiatu heliotropu i pomarańczy, dzięki czemu paczula naprawdę błyszczy.
Recenzja
W pierwszej chwili suchy wosk zapachniał mi słodką, ciemną czekoladą z nutką ziemi oraz wanilią. Pojawiły się także drzewne nuty, splatając gorzkawość czekolady z bardziej bagnistymi, ziemistymi wątkami. To też... trufla /mousse czekoladowy z drobną soczystością i rześkością. Poprzez ostatnie do kompozycji zakradły się zioło-kwiaty.
Z kominka rozeszło się ciepło... jakby rumiankowej herbaty lub... mięciutkich ręczników przesiąkniętych np. rumiankowymi perfumami, szamponami? Najpierw było perfumeryjnie-łazienkowo, jednak kompozycja szybko się zreflektowała, poważniejąc. Poczułam słodycz niejednoznacznej wanilii i słodkiego drewna. Do tego gorącej, ciemnej czekolady o ziemistych nutach. Drewno, orzechy... Z czasem coraz wyraźniej drewno i drzewa. Zrobiło się ziemiście-bagniście, a mnie do głowy przyszła czerwona herbata, fusy... Liście?
Pomyślałam o herbacie z cytrusową nutą. Może earl greyu z bergamotką? Pomarańczą? Ta zadbała o soczystość. Kontynuowała także słodycz. Czekolada nieco się rozmyła, acz taka z soczyście-ziemistym charakterem wciąż jako delikatne echo pobrzmiewała. Może to... gorąca czekolada z nutą pomarańczy? Z tym, że w porywach puszczająca oczko do nieco perfumeryjno-kosmetycznych klimatów (jak np. balsam w tym wariancie?).
Na szczęście po dłuższym czasie rozniosła więcej gorzkości ukoronowanej szlachetną słodyczą. Znów myślałam o drzewach, ewidentnie o gęstym lesie, pełnym także wonnych paproci i ziół. Czułam, że to wszystko żyje, jest świeże. Zamknąwszy oczy, widziałam krzewy lawendy i drobniejsze kwiaty. Wprowadziły sporo rześkości, lekko wyciszając cytrusy. Ostała się wanilia, podporządkowana jednak duetowi kwiatów i cierpkawych ziół. Tych po długim czasie zebrało się sporo.
Suchy wosk był średnio intensywny, dlatego prawie siekiera w kominku okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Naturalny i rzeczywiście ciepły zapach. Rozchodzi się dość szybko i długo, wyraźnie (ale nie przytłaczająco) się utrzymuje.
Całość podobała mi się, choć chwilami budziła małe wątpliwości. Co więcej, nie jestem w pełni przekonana, czy na pewno oddaje to, co obiecał producent. Jednak i tak kompozycja okazała się niespotykana i głęboka, ciekawa. Czekoladowe zapędy, słodycz wanilii i kwiatów z mocnym tłem gorzkości, pewną powagą drzew i ziołowo-lawendową nutą, wszystko doprawione ziemią jak najbardziej wpisały się w to, co lubię. Kosmetyczne wątki na szczęście pozostawały mało istotne.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz