Świąteczna i wyśmienita wieś?
Mimo że nie chwyta mnie "moda na vintage", etykietka mnie urzekła. Wywołała sympatyczny śmiech, a także przywołała wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętałam, jak czerwonym samochodem ojciec woził choinkę tak, że wystawała i bagażnik musiał być otwarty. Zawsze też zastanawiałam się, jak to robił, gdy byłam mniejsza, czyli gdy mieliśmy fiata "malucha". Tego jednak nie pamiętałam. Wątpiłam też, by akurat ten wosk miał mi to przypomnieć, bo i nuty jakoś średnio mi do takiego klimatu pasowały, ale odbiegając od etykiety i tak mogły wyjść ładnie. Podobnie nie przeszkadzało mi, że to "bożonarodzeniowy" zapach - i tak jestem ateistką, a zimą mam swoje własne dni do obchodzenia.
Chestnut Hill Candle Christmas in the Country to zapach oddający (retro?) Gwiazdkę na wsi, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.
Opis producenta
Ciepła mieszanka chrupiących jabłek, wiejskich przypraw korzennych oraz świąteczny wieniec jako odrobina owoców i liści drzewa laurowego tworzą zapach świąt w domu na wsi.
Recenzja
Suchy wosk połączył goryczkę drzew i nutę czerwonych owoców z wytrawnością, która przełożyła się na myśl o jarzębinie, jemiole i zimowych stroikach. Z owoców było dużo słodkich, aż "kaszowatych" czerwonych jabłek. Może trochę słodko-pudrowych? Być czekały na dodanie do szarlotki? Jej sugestię zapowiedziały przyprawy, w tym kardamon, wpisujący się w goryczkę.
Po rozgrzaniu w kominku, wosk roztoczył wyważony splot czerwonych owoców oraz szlachetnie gorzkich, podkręconych przyprawami korzennymi, drzew. Wyrazistsze okazały się owoce. Dowodziły słodkie jabłka. Mnie do głowy przyszły takie kaszowate, bardzo, bardzo słodkie... Może ocierające się o pudrowość? Jak cukierki pudrowe... malinowe?
Przyprawy korzenne szybko rozkręciły ciepło, więc soczystość owoców nie była za wysoka. Pomyślałam o goryczkowatym kardamonie, cynamonie, które dyktowały drzewom pewne ciepło. Wyobraziłam sobie stroiki z jarzębiną i jemiołą w jakimś przytulnym, ciepłym wnętrzu. Takim, w którym zaznaczył się akcent drewna do kominka. I do którego dolatywał aromat przygotowywanej szarlotki. Jabłka wciąż były więc bardzo słodkie, miękkie, czekające na wkomponowanie je do szarlotki. Posiekane i posłodzone? Na pewno już zapoznające się ze słodko-gorzkawo-ostrawymi, korzennymi przyprawami. Raz po raz jednak czerwonym owocom zdarzyło się jednak zalecieć trochę cukierkowo-landrynkowo niestety, acz raczej przy skupianiu się, doszukiwaniu "co tam jeszcze czuć".
Suchy wosk pachniał intensywnie, że po otwarciu pudełka i wrzuceniu kostki do kominka (jeszcze bez podgrzewacza), czuć go prawie w całym (co prawda małym) pomieszczeniu. W kominku intensywność tę prawie utrzymał, acz okazał się łagodniejszy, niż się zanosiło. Nie rozczarował jednak.
Całość podobała mi się, choć kontrast aż słodziutko-pudrowych owoców (głównie jabłek, też malin) i goryczki drewna, przypraw trochę mi nie leżał. Potem na szczęście zaskoczyło to na lepszy tor. Podobała mi się wizja stroików z owocami-kulkami nie do jedzenia i zapowiedzi szarlotki, ale jeszcze bez klimatu. Raczej więc składników do niej. Na pewno jest to jednak doskonałe oddanie tytułu i etykietki!
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz