Leśny słodziak
Wybierając woski nieznanej dotąd marki Candleberry, uznałam, że dam szansę wymyślniejszym, ale też sięgnę po coś klasycznego, żeby ogólnie zrobić rozeznanie i poznać możliwości marki. Jednym z pierwszych, na które padł mój wzrok, był teoretycznie najbezpieczniejszy, najbardziej w moim klimacie. Uwielbiam leśne zapachy, a ciemne, mroczne lasy... mm, działały na wyobraźnię!
Candleberry Candle Dark Forest to według producenta "zapach ciemnego lasu", czyli owoców z ciepłymi nutami; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).
Opis producenta
Sok brzoskwiń i jabłek otaczają ciepły bursztyn. Ciemny wydźwięk rustykalnych niuansów dodaje pikanterii. Liście eukaliptusa i leśne ścieżki dodano do mglistego piżma dla uzyskania mroczniejszego wrażenia.
Recenzja
Suchy wosk pachniał owocami, w tym leśnymi, może odrobiną brzoskwini. Na pewno słodko i aż "tuląco". Pomyślałam o jakimś nektarze owocowym. Mimo ciepła, lekkich przypraw korzennych, wyraźnie czułam także rześkość i świeżość. Soczyste owoce mieszały się z chłodkiem zielonych roślin.
Z kominka jako pierwsza polała się soczysta słodycz brzoskwiń, owoców leśnych i jabłek. Wydawały się esencjonalne, pełne... Zaraz do głowy przyszedł mi gęsty nektar z owoców. Na prowadzenie, do brzoskwiń, dołączyły słodkie maliny i nieco charakterniejsze czarne porzeczki, dojrzałe jeżyny. Potem jednak te leśne zaczęły się mieszać, ukrywać i znów wyłaniać.
Ich słodziutki wydźwięk zaczął się splatać z tuląco-ciepłym motywem. Pomyślałam o słodkim cynamonie cejlońskim, wanilii... Dobrych kobiecych perfumach? Musiały nasiąknąć nimi jakieś szale, milutkie bluzy... Może też coś drewnianego. Raz czy dwa odnotowałam nawet nieśmiałą, pikantnawą goryczkę (możne pieprzu?). Wszystko jednak na słodko-soczystym tle. Owoce takie jak jeżyny, jagody wplatały odrobinkę kwasku.
A w tle jednak w tej całej soczystości znalazła się też rześkość. Niczym podmuch zza okna? Niósł trochę roślinno-rześkich, ale jakby... egzotycznych sugestii? Wyobraziłam sobie jakiś jabłkowo-miętowy mus lub napój... Z lekkim, miętowo-eukaliptusowym echem? Z czasem owoce znów się kumulowały. Były to słodkie maliny, różne leśne borówki, jagody i truskawki... Wciąż z ciepłymi, bardziej już ciężkawymi przyprawami. Zahaczały sporadycznie o drewno. Może drewno z płonącego kominka?
Suchy wosk był średnio mocny, w kominku mocny. W pewnym momencie nawet bardzo, ale to jeszcze nie siekiera. Rozchodzi się bardzo szybko i jest wyraźnie wyczuwalny. Utrzymuje się dość długo, ale już łagodnie.
Dużo owoców: brzoskwiń, malin, jabłek i leśnych, zmieszanych z ciepłem przypraw oraz drzew w tonacji dość kobiecej, perfumeryjnej. Ładny, o subtelnym charakterze, ale wyrazistej mocy zapach niespecjalnie oddający tytuł. Ciemny las... chyba że o uroczej polance pełnej owoców w leśnym cieniu mowa. Ciemny las, który okazał się dość uroczy. Z jednej strony bardzo mi się podobał, ale z drugiej... nie był tym, na co liczyłam. Odlegle kojarzył się z Woodbridge Dragon's Lair.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz