Jabłko jabłku nierówne
Gdy zaczynałam przygodę z woskami, wiedząc, że nie lubię jedzeniowych ani nadto owocowych zapachów, nigdy bym nie powiedziała, że polubię warianty jabłkowe. Oczywiście nie wszystkie. Wciąż chyba jestem co do nich trochę wybredna, ale jednak. Cenię sobie nieoczywiste kompozycje z jabłkami. Ostatnio w dodatku pomyślałam, że lubię zapach "zielonych jabłuszek", a akurat ten rzadko się trafia. Zobaczywszy ten, właśnie takie przyszło mi do głowy, jednak opis producenta sugerował coś zgoła innego. I to innego też od klasycznego jabłka. Zachciałam to powąchać, koniecznie.
Goose Creek Apple Gathering to zapach jabłek ("jabłkowego spotkania"?), u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).
Opis producenta
Zbierz się z przyjaciółmi! Chrupiące jabłka są obierane i przygotowywane na wieczorne pieczenie.
Nuty zapachowe: chrupiące jabłka, imbir, gałka muszkatołowa, las
Suchy wosk pachniał wyraźnie zielonymi, kwaskawymi jabłkami, ale w towarzystwie jabłek słodszych, czerwonych i obieranych. Na pewno czułam też drewno, na które być może te skórki opadały, a także ciepłą soczystość świeżego korzenia imbiru i innych przypraw.
Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz jabłek. Znowu do głowy przyszło mi jabłko obierane, ale też... może lekko duszono-konfiturowe? Dosłodzone? Jego skórkę jednak też wyraźnie poczułam, acz jakby obok - z drewnianym wątkiem. Kryło się w tym pewne ciepło.
Po pewnym czasie, raz po raz przemknął mi lekki kwasek. Należał do chrupiących i soczystych zielonych jabłek, acz ogólnie był niski. Poprzez jego soczystość wkroczył imbir. Ostro-soczysty właśnie, jakby nieco kwiatowy - oczami wyobraźni patrzyłam na świeży korzeń, tylko co starty. Ciepło wzrosło. Goryczka drewna zmieszała się z gałką muszkatołową oraz innymi przyprawami. Pomyślałam o grzanym cydrze... z nasilającą się, ciężkawą słodyczą. Była głównie jabłkowa, choć i w przyprawach się znalazła. W jabłku po dłuższym czasie wychwyciłam jednak niestety też sztucznawą nutkę, przywodzącą na myśl mydło czy coś w wariancie "jabłuszka".
Zapach zarówno suchy, jak i rozgrzewany, był bardzo intensywny. Rozchodził się w sekundę i utrzymywał bardzo długo, do kolejnego wieczora. Ogół, mimo pewne ciężkości, nie męczył, nie dusił.
Zapach podobał mi się, choć nie było to moje wymarzone jabłko. Na szczęście typowe jabłko też nie. Wydało mi się interesujące, bo drewniane i z przyprawami tak zaserwowane, że... bardzo ciekawe. Imbir, cydr, ciepło oraz słodycz przepleciona kwaskiem - wciągające, acz nie, bym miała wracać (chyba że... kieeedyś tam?).
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz