Dziki zachwyt?
Uwielbiam bez i zawsze mi szkoda, że kwitnie tak krótko. W tym roku w ogóle strasznie się pospieszył, zakwitł, a później przyszły przymrozki, przez co nieliczne kwiaty, które się pojawiły, pachniały niesatysfakcjonująco. Ten wosk w sumie mógł więc być strzałem w dziesiątkę, ale jakoś zaczęłam w niego wątpić. Chyba jednak kupowanie na olx i allegro wosków po kimś nie było najlepszym pomysłem - w końcu skoro ktoś sprzedaje, znaczy to, że wosk mu się raczej nie podobał, prawda? Pytanie więc, jak bardzo odmienny gust miałam ja? Bo przecież jeszcze zostało łudzenie się, że ile ludzi i wosków, tyle opinii.
Milkhouse Candle Wild Lilac to zapach bzów i wiosennych kwiatów; u mnie jako wosk sojowo-pszczeli (w opakowaniu 156g, czyli 6 kostek po 26g; ja do kominka wrzucałam pół kostki, czyli ok. 13g).
Opis producenta
Uderzający zapach wiosennych bzów, wtulających się w zroszony jaśmin, delikatną lilię i zieleniejące rośliny.
Nuty górne: kwiaty, lilak
Nuty bazowe: nuty zielone, jaśmin
Nuty dolne: lilia, piżmo
Recenzja
Suchy wosk pachniał średnio mocno świeżymi kwiatami m.in. dzikiego bzu i bzu lilak oraz soczystymi, ale niedookreślonymi, nieśmiałymi owocami. Przez myśl przeszedł mi rześki kwiatowy szampon do włosów. Wosk miał w sobie coś kosmetycznego, łazienkowego. A jednak też sporo świeżych roślin czułam. Kwiaty i kwitnące, młode listki, które tylko co pojawiły się na drzewach nieco wyprzedzały szampon.
Z kominka pierwszy rozszedł się jaśmin, wąchany wieczorową porą, a tuż za nim bez, acz w wersji onieśmielonej lilak i inne kwiaty. Kwiaty te miały słodki, ale świeży charakter. Po chwili zakradła się do nich kosmetyczno-łazienkowa nuta. Za jej sprawą słodycz zrobiła się cięższa, acz ogół bardzo ciężki nie był.
Do kwiatów z czasem dołączyły świeże, rześkie rośliny i motyw wody. Pomyślałam o wieczorze nad jeziorem. Oczami wyobraźni widziałam okrągłe liście na powierzchni wody. Do głowy przyszły mi lilie wodne i masywniejsze, żółte grążele. Przez pewien czas kwiaty na rześko-wodnistym tle prezentowały się na pierwszym planie wyraźnie, po czym słodycz łazienki, mydła i szamponu kwiatowego dołączyła do nich i zaczęła się rozpychać. Zwieńczył to wilgotny, suszący się na zewnątrz ręcznik, przesiąknięty kwiatowymi specyfikami. Powiewał na wietrze w otoczeniu jaśminu, bzu lilak i innych jasnych kwiatów.
Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, ale w kominku intensywniej. Do kominka wrzuciłam pół kostki, czyli ok. 13 gramów - mniej więcej (raczej więcej) co zwykle. Był wyrazisty, acz to jeszcze nie siekiera. Jego charakter wydał mi się ryzykownie ciężki, ale nie dusił. Rozchodzi się szybko, utrzymuje średnio długo.
Zapach faktycznie oddaje kwiaty bzu - dzikiego, lilak - a także jaśminu i kwiatów wodnych, ale sporo w nim też zbyt kosmetycznie-łazienkowych akcentów. Za bardzo przytłaczały rześkie rośliny i scenerię wieczora nad jeziorem. Miał być dziki bez... A w sumie ani taki jednoznaczny bez to nie był, ani jakoś szczególnie dziko to nie wyszło - ręcznikowe elementy stały temu na drodze. No, dziki zachwyt na pewno to nie był.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz