środa, 2 marca 2022

wosk / świeca Country Candle Alpine Retreat

Nie ma co uciekać

Choć część serca górom oddałam bezpowrotnie już dawno temu, nigdy nie byłam w Alpach. Alpy zimą specjalnie mnie nie pociągają, bo wiem, że akurat zima... to nie moja pora, po prostu. A jednak uciec od świata do jakiejś alpejskiej chatki wśród gór byłoby cudnie. Miałam nadzieję, że wosk ten zapewni mi choć namiastkę tego i że nie będę chciała uciec od niego, a raczej od świata wraz z nim.

Country Candle Alpine Retreat to zapach oddający klimat ucieczki w Alpy; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta:
Skrzypiąca śniegiem mieszanka balsamu, cedru i bluszczu na krajobrazie drzewa agarowego (oud) z paczulą, przymrożoną jemiołą i spadającymi z drzew szyszkami.
Nuty górne: arktyczne powietrze, świeży balsam, grejpfrut
Nuty środkowe: dziki bluszcz, Cedr, kora drzewa agarowego (oud)
Nuty dolne: szyszki sosny, przymrożona jemioła, paczula


Recenzja

Suchy wosk pachniał drzewami iglastymi w słodkiej wersji. Mieszały się ze słodką, ciężką nutą zielonych krzewów - może bluszczu i mchu - oraz drzew... Czy bardziej drewna. Oczami wyobraźni widziałam nawet grubą korę. To wydało mi się wystawione na chłód, szczypiący mrozek i rześkie powietrze. Czułam dosłownie wiatr... i lekki kwasek. Drewno dopowiedziało mu goryczkę, cierpkość, przywodzące na myśl grejpfruta z echem męskich perfum.

Po rozgrzaniu pierwsza zarysowała tło rześkość, może nawet nieco chłodna... Szybko skojarzyła mi się z powietrzem i dość surową roślinnością, targaną przez wiatr.

Poczułam się, jakby wokół mnie piął się zielony, nieco gorzkawy bluszcz. Miał specyficzny, ostrzejszy akcent i mieszał się z ziołami oraz drewnem. Te też były poważne i nawet nieco ciężkie. Wydały mi się lekko słodkawe, przy czym nie była to słodycz oczywista i prosta, a jakby scalona z goryczką. Rośliny te zahaczyły o ziemię, która kontynuowała poczucie chłodu. Wyobraziłam sobie sosnowe igły wdeptane w wilgotną, czarną ziemię oraz opadłą, nieco zawilgoconą i nadgniłą korę. Pojawił się kwasek, a wraz z nim więcej drewna i drzew iglastych... też jakieś krzewy.

Pomyślałam, że tak mogłoby pachnieć porastane przez iglastą, wytrzymałą roślinność podejście pod górskie szczyty, od których wieje wiatr. Obraz ten podsycił kwasek przeszyty goryczką, kojarzący się z grejpfrutem.
Wszystko to przełożyło się na klimat oddający górskie tereny; dziki, surowy las w którym panuje chłód.

Suchy wosk był intensywny. By rozejść się z kominka potrzebował trochę czasu, potem zaś bardzo dobrze go czuć. Nie nadzwyczajnie, ale w pełni satysfakcjonująco i wyraźnie. Do tego cieszy jego autentyczność.

Przemówiło do mnie połączenie goryczkowatej zieleni, ziemi i igliwia z drewnem. Kompozycja okazała się słodka w jedynie surowy sposób, trochę kwaskawa, a także bardzo rześka. Rześka czysto i poważnie, dosadnie. Żałuję tylko, że z kominka nie uderzała tak mocarnie, jak akurat taka kompozycja mogłaby sobie pozwolić Świetne oddanie etykietki. Uciekać... to nie od takiego zapachu, a z nim, by np. zaszyć się gdzieś i wąchać, wąchać...

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz