sobota, 5 sierpnia 2023

wosk / świeca Goose Creek Wild Mint & Birch

Dzika słodycz

O ile akurat ta etykietka do mnie nie przemówiła, tak obietnica nut zapachowych? Owszem. Uwielbiam brzozy - od lat intrygują mnie wyglądem, ale również ich energia wydaje mi się... jakaś taka bliska. Miętę uwielbiam po prostu, w wielu formach, a ich połączenie? Nie jest oczywiste, więc kolejny element przekładający się na kliknięcie "zamów". I oto jest.

Goose Creek Wild Mint & Birch to zapach mięty i brzozy, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Oczyszczająca umysł mieszanka dzikiej mięty i brzozy.
Wiodące nuty zapachowe: zielone liście, mięta, gardenia, brzoza i wanilia


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodziutką, aż nieco cukierkową miętą oraz wanilią. Pomyślałam o cukrowo-lukrowym kremie miętowym, ale na szczęście z suszoną miętą i naparem z niej w tle. Ziołowość mięty podkreśliła odrobina delikatnego drewna. W wyobraźni widziałam jasne drewno - nie wiem, czy na pewno brzozę, ale jasne. Przy ziołach i mięcie pojawiły się też suszone liście po prostu, bliżej niedookreślone.

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz wanilii z rześko-chłodniejszym echem mięty. Słodka, zielona mięta dopiero wanilię doganiała... Aż w końcu dogoniła i rosły już razem. Były bardzo słodkie, aż duszne i... cukrowe? Wyobraziłam sobie miętowy lukier, właśnie coś cukierkowego. Może lekko sztuczny krem miętowy rodem z czekoladek/czekolad?

Z czasem jednak pojawiła się lekka goryczka. Przedstawiła drzewa, które podkreśliły w mięcie bardziej ziołowy aspekt. Wciąż odznaczała się chłodem i słodyczą, ale te zrobiły się naturalniejsze. Obok, przy drzewnej nucie, poczułam jakby świeżość wiatru, kołyszącego gałązkami... brzozy? Myślałam o jasnym drewnie i kwitnących drzewach. Leciutki kwiatowy wątek związał się z wanilią. Podkręciły się nawzajem, ale odkąd mięta zmieniła się z cukierkowej w naturalną, świeżą i zieloną, dominowała. Do głowy przyszedł mi też lekko posłodzony napar z delikatnej mięty. Miała jeszcze cukrowo-sztuczniejsze echo, ale to zdawało się pomykać bokami. Drewno podszepnęło bowiem jeszcze miętę suszoną - kolejną nutkę starającą się rozbić lukrowość.

Suchy wosk pachnie średnio intensywnie, w kominku nieco mocniej. Zapach rozchodzi się w miarę szybko i równomiernie. Gdy już to zrobi, czuć go wyraźnie nawet poza pokojem z kominkiem.

Kompozycja częściowo bardzo mi się podobała. Mięta, jej rześko-chłodna słodycz, i jasne drewno, chłodny wietrzyk oraz liście z kwiatami cudnie wyszły w połączeniu. Nawet wanilia pasowała, choć tu było jej za dużo. Niestety jednak czułam parę nut cukierkowo-lukrowych, przesłodzonych i sztucznawych, które psuły efekt. Wszystko harmonijne, zgrane... tylko właśnie ta słodycz jakaś taka toporna wyszła, jakby na dziko się tu wepchnęła bez zaproszenia. Acz całość i tak była w miarę niezła, nawet z tymi wadami. Żałuję jednak, że władowałam się w ten cały wosk.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz