Zakurzona świeca?
Nim ta świeca wreszcie trafiła do mnie, sporo musiało minąć. Otóż wypatrzyłam ją już 2 lata temu, ale spóźniłam się z zakupem i mi ją wykupili. Przebolałam. A gdy rok później na Halloween wróciła, obserwowałam ją bacznie. Czekałam jednak na promocje w listopadzie i... Udało mi się! Tak oto wreszcie mogłam się nawąchać czegoś, co z opisu brzmiało pięknie. Już na starciu żałowałam jednak, że wygląd, kolorystyka za nie pasują zbytnio do Halloween / Samhain i zwyczajnie do mnie nie przemawiają. Jedynie wieczko z pajęczyna uznałam za ładne. Całość wykonana w USA.
Colonial Candle Grave Dust to zapach przypraw, czarnej herbaty, róży, dymu i drewna, u mnie jako świeca 411g z 3 knotami, z kolekcji Haunted.
Upiorne powitanie z głębi straszliwych cieni, kolekcja Haunted to mrożąca krew w żyłach gratka na Halloween.
Nuty górne: liść goździka, papryka, cynamon
Nuty środkowe: aromatyczna czarna herbata, delikatne płatki róży
Nuty dolne: dym, drzewo cedrowe, świeża sosna
Recenzja
Na sucho świeca pachnie słodkimi, suszonymi kwiatami i ciepłymi przyprawami przede wszystkim. Kwiatów czułam sporo różnych - drobnych, kolorowych goździków, może pojedyncze chryzantemy... Do głowy przyszły mi róże częściowo jako kwiaty, a częściowo wchodzące w skład dobrych, damskich perfum. Te otworzyły drogę ciężkości, którą podłapał dym i drewno. To jednak wniosło też świeżość, jakby powiew chłodniejszego powietrza i drzewa iglaste. Acz trzymały się tyłów. Przyprawy nie były zbyt jednoznaczne, ale na pewno korzenne - prawie na pewno cynamon. I... herbata? Gorzkawa, nadająca powagi wraz z drewnem.
Po zapaleniu pierwsze rozeszły się delikatne, wilgotne kwiaty. Były słodkawe, trochę ciężkie. Pomyślałam o różach, raczej jasnych, ciężko-delikatnych wchodzących w skład... wiązanek i innych cmentarnych kwiatowych kompozycji. Odnotowałam też palony motyw, przywodzący na myśl cmentarz, rozświetlony mnóstwem zniczy - wyłapałam ten specyficzny motyw długo palących się knotów, tych dogasających... ogólną paloność, dym.
Sporo dymu z czasem przytoczyło trochę drewna, a wilgoć... zawilgocone liście i drzewa ogólnie. W te wkradł się jakby jesienny podmuch, wilgoć. Czyżbym wyłapała jeszcze goryczkę czarnej, mocnej herbaty, podkreślające drewniane akcenty? Kwiaty przy nich wydały mi się jeszcze słodszo-ciężkie, wciąż w cmentarnym klimacie. Róże, goździki i pojedyncze chryzantemy? Z czasem kolorowe goździki i kwiaty zbliżone do nich zaczęły dominować nad różami. Aż lekko drapiąco-kręcące w nosie i pikantnawe? Wyłapałam trochę przypraw, w tym cynamon, może nawet ociupińka chili. Te zasugerowały też suszone płatki kwiatów i... suche liście herbaty? Wzbogacone kwiatami.
Sucha świeca pachniała średnio mocno. Palona początkowo przez dłuższy czas także, a dopiero po dłuższym pokazywała moc. I tak jednak nie siekierową.
Zapach w zasadzie bardzo ładny, ale nie do końca oddający to, co obiecał producent. To obraz wilgotnego drewna i mnóstwa rozmaitych kwiatów. Kojarzyły się z kwiatami cmentarnymi, podkreślił je wyrazisty dym i sugestia herbaty, jednak raczej spokojny, bez pikanterii i "mroczniejszych" nut. Mi trochę żal tej herbaty - okazała się znikomym akcentem. A jednak do jesienno-halloweenowej pory, to kompozycja adekwatna. Do świecy mam jeszcze drobny zarzut, że mimo 3 knotów potrzebuje sporo czasu, by porządnie rozbrzmieć z pełną mocą. Będę palić ją co jakiś czas, to pewne - nie pokryje się kurzem na półce.
9/10





