Dopieprzone kwiaty
Przeglądając, co wybrać z Winter Bee, zerknęłam na ten wosk, jednak o niego nie poprosiłam. Stało się jednak tak, że do mnie trafił - czegoś z tego, co chciałam nie było, więc wysłali ten. Ucieszyłam się w sumie, bo ostatnio pieprzne nuty jakoś wyjątkowo mi podchodzą. A czy akurat z jaśminem? A to się już miało niedługo okazać! Wystarczyło tylko wrzucić próbkę do kominka.
Winter Bee Candles Pink Pepper & Jasmine to zapach różowego pieprzu i jaśminu, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.
Opis producenta
Harmonijne połączenie aromatycznego jaśminu z energetyzującym zapachem świeżo tłuczonego różowego pieprzu, znanego ze swojej zdolności do łagodzenia uczucia niepokoju i podnoszenia na duchu. Ten unikalny zapach tworzy atmosferę idealną do relaksu i odprężenia.
Nuta głowy, to zapach intensywnego różowego pieprzu, który łączy się z żywicą elemi i świeżością mandarynek. Nuty serca, zdominowane przez jaśmin, gałkę muszkatołową i imbir, nadają głębi i złożoności zapachowi, jednocześnie dodając mu nuty ciepła i egzotyki. Natomiast w nutach bazy odkryjesz mieszankę mchu dębowego, paczuli i drzewa cedrowego, które nadają zapachowi trwałości i stabilności.
Nuty górne: różowy pieprz, żywica elemi, mandarynka
Nuty środka: jaśmin, gałka muszkatołowa, imbir
Nuty bazy: mech dębowy, paczula, drzewo cedrowe
Suchy wosk pachniał intensywnie jasnymi, świeżymi kwiatami pod przewodnictwem jaśminu i... po prostu ciepłem. Na nie złożyły się przyprawy korzenne i kobiece perfumy idealne na jesień. Pomyślałam o pieprzu, acz bardziej świeżo-rześkim oraz imbirze... jako element ciastek imbirowych? W tle przewinęło się drewno z zaschniętą żywicą i odrobinka słodko-cytrusowej soczystości.
Z kominka pierwsze rozeszły się nieśmiałe, damskie perfumy o mocno kwiatowym i tuląco-ciepłym charakterze. Podkradły się pod nie słodko-ostre przyprawy i ciężkość pieprzu, a po chwili przemknęły bardzo słodkie mandarynki. Ewidentnie cytrusowe, ale w zasadzie bez cienia kwasku. Słodycz kwiatów wzrosła. Wyraźnie przewodził jaśmin, choć czułam też coś innego. Zaraz zrobiło się trochę za ciężko na niego. Wyłonił się pieprz i zaprosił drewno. Drewno i... las? Iglasty, w którym nie brakuje mchu?
Drewno zaś wpuściło żywiczno-goryczkowate i zarazem ciężkawo słodkie akcenty, a także gałkę muszkatołową. Grunt zaczęła badać ziemistość, a to wywołało sprzeciw kwiatów i mandarynek, które zdobyły się na nieco bardziej rześkawy ton. Las i mech szybko to wykorzystały, także od siebie dodając pewną roślinno-leśną, naturalną wilgoć. Pieprzy wydał mi się jakiś inny, rześkawy - różowy? cytrusowy? W przyprawach zaś zagościł korzeń imbiru. Wszystko to pod pieczą ciepłych, damskich perfum.
Wosk na sucho pachniał intensywnie, a w kominku bardzo intensywnie. Rozchodził się szybko i bezproblemowo, równomiernie po całym pokoju i nie tylko. Utrzymywał się średnio długo. Jedną kostkę-próbkę podgrzewałam 2 razy i 2 razy pachniała zacnie.
Kompozycja podobała mi się, bo choć bardzo słodka i kobieca, miała poważny charakter, a do tego pokazała pazurki. Pieprz i inne przyprawy, całkiem sporo drewna i las, nawet ziemia przyjemnie zgrały się ze słodkimi kwiatami. Głównie jaśmin i odrobinka mandarynek nie zasładzały. Całość wyszła i ciężkawo, i rześkawo. Ciekawie.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz