poniedziałek, 3 lipca 2023

wosk / świeca Chestnut Hill Bloom

Kwitnący zachwyt

Lubię mocne, wręcz ciężkie kwiatowe zapachy. Kocham przechodzić koło drzew i krzewów, które są w pełni rozkwitu, a które czasem potrafią wydawać się wręcz duszne. Nie pogardzę też kompozycjami zapachowymi je oddającymi. Jako że o marce wosków Chestnut Hill wyrobiłam już sobie dobrą opinię, wiem, że mogę się po nich spodziewać właśnie mocnych i autentycznych zapachów, ten kupiłam prawie jako pewniaka, że będzie co najmniej bardzo dobry.

Chestnut Hill Candle Bloom to zapach kwitnących kwiatów, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Kwiatowy, świeżo-zielony zapach z plumerią, jaśminem i różą jako nutami środka przeciw kokosowo-bursztynowej bazie.


Recenzja

Suchy wosk pachniał wyraźnie jaśminem i całym kwitnącym wiosną ogrodem. Czuć ciepło słońca, które go rozgrzewa, lekką drzewność... Na pewno ogrom słodyczy. Kwiaty, kwiaty i jeszcze raz kwiaty - ciężkie, o dużych główkach i na pewno żywe. Były tam róże, malwa i inne. Przez moment wydało mi się, że trochę zalatuje ciepłymi, kobiecymi perfumami, ale nie... ewentualnie w tle, leciutko. Wydźwięk był raczej świeży.

Po rozgrzaniu rozszedł się słodki, rześki świeży jaśmin, jakby kwitnący naprawdę ciepłą wiosną. Dosłownie czułam promienie słońca na twarzy. Mieszało się z niemal ciężką, jednak też świeżą słodyczą. Róże, malwa i inne kwiaty o wielkich główkach i aksamitnych płatkach zebrały się błyskawicznie. Były wyraziste i prawie przytłaczające... gdyby nie leciutka, bardziej wilgotnie-powietrzna nutka. Pomyślałam o szlachetnych damskich, kwiatowych perfumach dobrej jakości... Wodzie różanej? I krzewie róż... Krzewie, w którym czuć lekko drzewny motyw.

Z czasem za zapachem świeżych, żywych płatków kwiatów z dominacją jaśminu i róży, pojawiła się lekka, rześko-soczysta słodycz... kokosa? Ten zdawał się wygrzewać w cieple słońca. Mimo ciężkości słodyczy oraz ciepła, zapach był... rześki niczym późna wiosna. Pełna kwitnących, słodkich kwiatów.  Zwłaszcza, gdy po dłuższym czasie rześki kokos zintensyfikował się i wmieszał się w obecne na pierwszym planie kwiaty. Słodycz była ryzykownie wysoka, ale szlachetna, a dzięki temu w pełni przyjemna. Tylko że... w tej świeżości w końcu znów zaczęła mi przemykać lekka perfumowość czy nawet np.... kokosowy żel pod prysznic.

Już suchy wosk pachniał bardzo intensywnie, lecz w kominku okazał się prawdziwą intensywną siekierą. Rozchodził się błyskawicznie i porządnie, czuć go nie tylko w pokoju z kominkiem. W pewnej chwili wystraszyłam się, że zacznie przytłaczać, ale nie. Utrzymywał się dość długo. Nawet kolejnego dnia dało się jeszcze go wychwycić.

Zapach bardzo mi się podobał, mimo że nie rozkochał mnie w sobie tak na maksymalną ocenę. Jaśmin i róże z rześkim kokosem i słonecznym ciepłem to zacny splot. Wzmocniła go mieszanina masywnych i aksamitnych, nieco ciężkawych kwiatów oraz perfumeryjna nuta, co było naprawdę niebanalne. Jednocześnie kompozycja nie wydała mi się nad wyraz niespotykana. Mój zachwyt zapachem... powiem, że porządnie kwitnął wraz z wąchaniem, acz w pełni - do miłości - to jeszcze nie rozkwitł. 

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz