Stare książki nigdy nie nudzą
Uwielbiam zapach starych książek, ale szczerze mówiąc coraz rzadziej mam z nim do czynienia. Kiedyś co i raz wypożyczałam coś aromatycznego... Albo jako dziecko czy młoda nastolatka o wiele częściej buszowałam w bibliotekach. Uwielbiałam to. O tych czasach myślę z nostalgicznym uśmiechem, więc gdy natknęłam się na tę kompozycję na stronie Winter Bee, poprosiłam o nią, wybierając, próbki jakich 10 zapachów chcę otrzymać.
Winter Bee Candles Old Library to zapach starej biblioteki, czyli koniaku, mirry, wanilii, bursztynu i sandałowca, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.
Opis producenta
Świeca przypomina mi zapach XVI w. biblioteki Trinity College w Dublinie - starych książek w skórzanych oprawach, ustawionych na regałach z ciemnego drewna. W tej bibliotece marzeń, pełnej białych kruków, ustawiono długie stoły z bukietami piwonii i goździków, które wypełniają powietrze pudrowym zapachem. Na każdym stole króluje kryształowa karafka z koniakiem i szklaneczki. Woskowana podłoga skrzypi pod stopami, aksamitny w dotyku papier przywodzi na myśl skórkę brzoskwini, śliwkę i wanilię. Wszechobecna paczula tworzy rdzeń kompozycji.
Recenzja
Suchy wosk pachniał średnio mocno ciepło i trochę ciężkawo, alkoholowo niczym upita śliwka i koniak. Czułam też lekką korzenność i słodko-goryczkowatą żywicę. Przewinęło się drewno i marginalna ziemistość. Przy nich może też coś ziołowo-kwiatowego?
Z kominka najpierw rozeszła się trochę duszna słodycz. Nasilała się, zapominając o duszności. Szła w waniliowym kierunku, pomagając sobie ciepłem chyba cynamonu. Cynamonu i innych przypraw? Pomyślałam o suchych żywicznych kadzidłach. Zrobiło się dosłownie cieplutko. Do tego pojawiła się jakaś łagodna, ziołowa herbatka - rumianek? Miał kwiatowe aspiracje.
Z czasem poczułam się, jakbym siedziała w skórzanym fotelu w pokoju z książkami na drewnianych półkach - ogólnie z drewnianymi meblami - gdzie być może jest też kominek. Ciepło nakręcało się nawzajem ze słodyczą. Oprócz nadrzędnej wanilii pojawiło się jeszcze drewno sandałowe i więcej goryczkowato-ostrawych przypraw. Pikantnie nie było, ale sugerowały trochę pewną duszną ostrawość starych książek. Duszność znów odezwała się mocniej, a i jakoś tak splot drewniano-słodkich przypraw ciężej końcowo odebrałam. Jakby wśród starych, szeleszczących stronnic krył się... koniak? Przygłuszany jednak żywicami-kadzidłami.
Wosk potrzebował trochę, ale nie strasznie dużo, czasu, by się rozejść. Wyczuwalny trochę nierówno - to tu, to tam, nie zaskarbiał sobie całego pomieszczenia. Mimo że był silny. Tak trochę powyżej średniej. Utrzymywał się średnio długo.
Zapach był ładny, jednak nie zdobył mojego serca. Niby czuć w nim stare książki i bibliotekę, ale bo wiedziałam, że mają się pojawić. Złożyły się na nie wanilia, drewno, ciepło i przyprawy, a także sandałowiec i kadzidło. Przyjemny, ciepło-przytulny splot, trochę słodki, dusznawo-ostry i specyficzny, ale nie jakoś szczególnie wyjątkowy. Nawet nie aż tak jednoznaczny, a po prostu w miarę obrazowy.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz