czwartek, 31 października 2024

świeca Kringle Candle 7 Days

7... Niebo?

Na tę świecę długo spoglądałam wręcz z bólem. Zapragnęłam, gdy tylko zobaczyłam etykietę i przeczytałam nuty, ale cena wraz z przesyłką zza granicy była zaporowa. Zrobiłam rozeznanie, czy pojawi się w Polsce. Nie. I zwlekałam, bojąc się, że wykupią, ale jednak w końcu moje chciejstwo wygrało i zamówiłam. Z bólem, ale jednak. Obiecywany zapach kusił, a The Ring to jeden z moich ulubionych horrorów, więc nie mogłam się oprzeć. Wszystko mi mówiło, że to świeca stworzona dla mnie. Pewien lęk jednak wciąż, aż do zapalenia, czułam. Czy sprosta oczekiwaniom? Poprzeczka zawisła bardzo wysoko!

Kringle Candle 7 Days to świeca o zapachu inspirowanym filmem The Ring, czyli zieleni, kwiatów i ziół, u mnie jako świeca w słoju 623 g, z dwoma knotami; zapach limitowany na Halloween.

Opis producenta
Zanurz się w nawiedzoną atmosferę, gdzie złowrogie serce zwiędłych kwiatów jabłoni przeplata się z mrożącymi krew w żyłach mgłami i nawiedzonymi szeptami lasów pełnych ziół. Przyjmij ciemność i pozwól swoim zmysłom dać się oczarować.
Nuty górne: zroszona zieleń, liście ziół
Nuty środkowe: kwiat jabłoni, jaśmin, liście mięty, tymianek
Nuty dolne: paczula, drewno cedrowe, paczula, geranium, piżmo


Recenzja

Sucha świeca uderzyła zapachem lasu sosnowego... Ogólnie iglastego, spowitego wilgotną, chłodną mgłą i pełnego słodko-goryczkowatych ziół. Kryły się w nich dzikie, wonne kwiaty. Leśność podkreśliły przyprawy - tymianek? rozmaryn? Drzewa czułam nie tylko jako kwaskawo iglaste, ale też jako leżące na ziemi gałęzie, porastające mchem. W nim doszukałam się jakby leśno-roślinnego ciepła i motywu brudnej, goryczkowato-ostrej ziemi. Z wdeptanymi w nią igiełkami, szyszkami. Odnotowałam coś gnilnego, a mimo też cieplejszych wątków całość wydała mi się raczej chłodna, chłodno-zawilgocona i ocierająca się o miętę pierzową.

Palona świeca najpierw uraczyła mnie wilgotnym, ciemnym lasem spowitym mgłą i... dymem? Czułam gorzkawość dymu, który wprowadził wytrawne przyprawy. Pomyślałam o tymianku, rozmarynie i kardamonie. Ich goryczka i pewien chłód ośmieliły czarną, wilgotną ziemię. Ta od początku była gdzieś w tle obecna, ale dopiero po pewnym czasie zaprezentowała się bardzo wyraziście. Pomyślałam o brudnej ziemi, przemieszanej z mnóstwem igiełek, opadłych gałązek, kory, szyszek i roślinami... Już nieco gnilnymi? Mieszały się z umacniającymi się drzewami iglastymi.

Z czasem ta gnilność roślin wydała mi się w pewien sposób ciężko-ciepława... Nie do końca "ciepła". Wraz z tymi aspektami wyłoniły się kwiaty. Żywe, acz kojarzące się z chłodną kwiaciarnią, ciemnym lasem... gdzie rosną dzikie i ostrawe kwiaty. Pomyślałam też o cmentarzu z aromatem wilgotnej ziemi, który otacza las iglasty. To jesienna, pochmurna i ciemna sceneria. W kwiatach odnotowałam róże i jakby wilgotny jaśmin. Przyprawy pod ich wpływem zaczęły jawić się bardziej słodko-chłodno ziołowo... Wymknęła się spośród nich goryczkowato-chłodna mięta pieprzowa. Mimo cieplejszych akcentów, całość wyszła bowiem dość chłodno. Goryczka lasu iglastego i ziemi, zawilgoconego drewna z czasem dopuściła do siebie więcej słodyczy i spowiła wszystko kwaskiem. Ten oddawał drzewa iglaste - całe mnóstwo! - i igiełki wdeptane w ziemię, błoto. A także... trochę żywicy? Wszystko mieszało się z zawilgoconym, wilgotnym wątkiem.

Zapach był bardzo intensywny i na sucho, i podczas palenia. Rozchodził się szybko i równomiernie, wyszedł zachwycająco realistycznie i obrazowo. Utrzymywał się średnio, w sumie satysfakcjonująco długo.

Bardzo obrazowy zapach, pasuje do etykiety i tytułu. Myślę, że upiorna studnia z The Ring, całe jej otoczenie, tak właśnie mogłoby pachnieć. Z tej całej mieszaniny wilgotnej ziemi, ziemi, lasu iglastego i kwiatów - w tym w cmentarnym wydaniu - ziół wytrawniejszych (tymianek, rozmaryn) i mięty mogłaby wyłonić się Samara / Sadako. Zawilgocony wydźwięk był rewelacyjny! Wolałabym to wąchać dłużej, niż tylko przez 7 dni... bo wąchając czuję, jakby była w 7. niebie. A jednak wydaje mi się, że las iglasty pchający się na pierwszy plan trochę aż rozbijał mroczny klimat - minimalnie jednak.

Świeca trochę skojarzyła mi się z Kringle Candle Lady in White, któa jednak była bardziej kwiatowa. Dzisiaj przedstawiana położyła nacisk przede wszystkim na las i wilgotną, niemal brudną ziemię.

9/10

wtorek, 29 października 2024

świeczka (Dealz) Creepy Town Orange

Nie takie Halloween straszne

W zasadzie trudno powiedzieć, dlaczego kupiłam tę świeczkę - jej zapach na sucho wcale nie wydał mi się szczególnie atrakcyjny. A jednak... była tania, w ładnym szkle i tak jakoś wyszło. Może po prostu korzystałam z okazji, bo pierwszy raz wybrałam się do Dealz i wątpiłam, bym prędko znowu miała tam zawitać? Przemknęła mi przez głowę mała wątpliwość - a jak to jakość jak z Action (Nature Senses Fresh Patchouli)? Cóż... bez kupienia i zapalenia miałam tylko gdybanie. Najpierw myślałam, że w ogóle nie ma etykietki, ale jakaś nędzna była na spodzie. Podtytuły odnosiły się chyba do kolorów, z tego co się zorientowałam, więc... no, profesjonalnie, nie ma co.

Creepy Town Orange to zapachowa świeczka wyprodukowana w Chinach, której importerem jest Dealz; waży 45g.

Opis producenta
brak


Recenzja

Sucha świeczka pachniała soczystymi jabłkami, mieszającymi się z pieczoną właśnie szarlotką. Zapach był słodki, trochę ciastowy, a w tle czuć sugestię jesiennych, szeleszczących liści.

Gdy zapaliłam świeczkę, najpierw rozeszła się słodycz, przełamana soczystością czerwonych, trochę kaszowatych, ale wciąż soczystych jabłek. Pomyślałam o miękkich jabłkach i... masie z jabłek? Kwaskawych, ale wpisanych w jakieś dość słodkie ciasto? Ciastowość trochę rozmyła się na rzecz kwasku. Kwaśność jabłek podkręciła cytryna... Może właśnie również szarlotka była z jakąś... sernikowo-cytrynową warstwą? W tle zaznaczyły się jeszcze słodkawo-cierpkie, szeleszczące liście. Z czasem podkreśliła je szczypta cynamonu. Zapewniła im też gładkie przejście do szarlotki.

Kiedy zaś wykroiłam wosk i wrzuciłam go do kominka (ok. 14 g), pierwsze dosłownie wyrwało się z niego słodkie, czerwone jabłko. Znowu było to jabłko już takie miękkawe, kaszowate jak z końca sezonu albo... słodka, trochę kwaskawa masa jabłkowa. Wyobraziłam sobie szarlotko-sernik, którego kwasek podkręciła cytryna. Ciasto to doprawiono lekko korzennie, może też wanilią. W korzenność i tu wkradły się liście. Suche, szeleszczące - wyraźnie jesiennie. Pomyślałam o ciepłym jesiennym dniu, kiedy to liście te porządnie ogrzewają promienie słońca. Skojarzenie ze słońcem podkręcił cynamon, a mi do głowy przyszedł bursztyn. Na pewno ciepły i słodki. Nasilała się też słodycz szarlotki. W pewnym momencie wydała mi się ciężka, mimo że i kwaśność nie dawała za wygraną. Do podkręcającej soczystość jabłek cytryny dołączyły nieco bardziej słodkawe, ze znikomą goryczką skórek, pomarańcze.

7/10

środa, 16 października 2024

wosk / świeca Winter Bee Candles Stranger in The Dark

Strach przed ciemnością?

Już sam tytuł zapachu przyciągnął mój wzrok. Kliknęłam, będąc w zasadzie pewna, że nuty utwierdzą mnie, że go chcę. I tak się stało. Miałam przeczucie graniczące z pewnością, że to coś dla mnie. Wosk ten był jednym z priorytetów na liście, którą sporządziłam, gdy mogłam wybrać 10 próbek z Winter Bee. Jestem firmie za te woski ogromnie wdzięczna, a losowi i wszechświatowi za to, że ten akurat był na stanie!

Winter Bee Candles Stranger in The Dark to zapach oddający mroczną tajemniczość, czyli drewna, kardamonu, bursztynu i paczuli, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.

Opis producenta
Urzekający zapach tajemniczości i uroku. Zanurz swoje zmysły w bogatej mieszance egzotycznego drewna oud i palisandru, doprawionej ciepłem kardamonu. Ziemiste drzewo sandałowe i wetiweria dodają głębi, a słodka fasola tonka, zmysłowy bursztyn i piżmowa paczula utrzymują się, tworząc uwodzicielski, długotrwały zapach. Idealny dla tych, którzy szukają odważnego i czarującego zapachu, "Stranger in The Dark" przeniesie Cię do świata mrocznej elegancji i tajemniczości.
Nuty zapachowe: drewno oudowe, palisander, kardamon, drzewo sandałowe, wetiwer, bób tonka, bursztyn, paczula


Recenzja

Na sucho mocno pachnący wosk skojarzył mi się z męskimi perfumami unoszącymi się w zakrystii, w kościele. Te dwa bardzo specyficzne motywy łączyły się przez pewną słodkawą ciężkość i drewno. Ich splot zawiązał dodatkowo goryczkowato-ostrawy kardamon i ciepło-słodkie, niedoprecyzowane przyprawy.

Z kominka pierwsze rozeszły się ciężkie, odrobinę cytrusowe męskie perfumy i dużo poważnego, starego drewna. Pomyślałam o kredensach-antykach, staranie czyszczonych odpowiednimi specyfikami o niemal cytrusowo-cierpkawych zapędach , a także o... jakby nieco ciepłym, orientalnym drewnie? Na pewno przewinął się w nim sandałowiec. Mimo to, wyobraziłam sobie chłodny kościół z drewnianymi ławkami i innymi meblami, zakrystię. Kadzidło mieszało się z przyprawami i ciepłem... świec? Przemknęły mi przez myśl znicze. Też te dogasające. Ich ciepło zetknęło się z chłodem wieczora.

Otworzyły drogę lekkiej pikanterii. Nasilił się chłód wieczoru na przykościelnym cmentarzu, gdzie płonie mnóstwo zniczy. Miało to jesienny wydźwięk Święta Zmarłych, kiedy to na cmentarzu pojawiają się odświętnie wypachnieni, eleganccy ludzie. Pojawiło się sporo kardamonu i trochę kwiatów. Wprowadziły całkiem sporo słodyczy, mimo że i ziemiście-ziołowe tony miały się dobrze. Mieszały się z ogromem drewna. Zarówno w kościelnych wnętrzach (na zakrystii?), jak i na zewnątrz unosiły się te dobre, męskie perfumy z cytrusowym akordem.

Suchy wosk pachniał intensywnie, za to podgrzewany intensywnie i aż siekierowo. Rozszedł się błyskawicznie i był wyczuwalny równomiernie w całym pokoju i nie tylko. Utrzymywał się zadowalająco długo, ale bez wgryzania się w pomieszczenie. Porcja spokojnie wystarczyła na dwa podgrzewania.

Zapach rozkochał mnie w sobie od pierwszych sekund w kominku. Czułam, że będzie dobrze, ale nie aż tak. Mocarny, męsko-kościelny aromat, na który złożyło się drewno, kadzidła za sprawą kardamonu połączył pewne ciepło z chłodem, oddając tajemniczy, jesienno-mroczny nastrój. Idealnie oddaje to tytuł. Tak pachnącej ciemności na pewno się nie boję! A przeogromna moc zrobiła wrażenie - nic dodać, nic ująć. Zwieńczeniem był dla mnie kształt wosku - po prostu jak stworzony dla mnie.

10/10

piątek, 11 października 2024

wosk / świeca Winter Bee Candles Head Over Heels

Zakochanie w romansie

Gdy przeczytałam, że mogę wybrać 10 zapachów w ramach współpracy z Winter Bee, miałam problem, bo było tak wiele, które chciałam... Okazało się jednak, że paru nie akurat nie było jako próbki, więc wysłano mi inne. Dzisiaj przedstawiany zapach był właśnie jednym z tych "innych", choć szczerze mówiąc, jak przeczytałam opis i powąchałam suchy wosk, pojęcia nie mam, jak mógł mi umknąć. Może nie w głowie mi romanse, ale czułam, że w tak pachnącej tajemniczości naprawdę mogę się zakochać. A czy aż bez pamięci?

Winter Bee Candles Head Over Heels to zapach oddający romans i tajemniczość, czyli czereśni, gorzkich migdałów, róży i drewna, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 17g (dokładniej kosteczki po 8g i 9g - ja wrzuciłam od razu obie).

Opis producenta
Head Over Heels to esencja romansu i tajemniczości. Wyjątkowa mieszanka aromatów – dojrzałych czereśni, gorzkich migdałów, róży tureckiej, jaśminu wielkolistnego, balsamu peruwiańskiego, fasoli tonka, drzewa sandałowego, wetiweru i drewna – tworzy atmosferę o słodkiej i dymnej złożoności. Głęboki wiśniowy odcień i 100% wosk sojowy sprawiają, że ten wosk jest idealnym dodatkiem do każdego domu na co dzień lub na specjalną okazję. Dzięki uwodzicielskiemu aromatowi i przytulnemu blaskowi, czereśniowa wosk Head Over Heels zabierze Cię w podróż do krainy zmysłowości i tajemnicy.
Nuty górne: czarna wiśnia, gorzkie migdały, róża turecka
Nuty środka: jaśmin wielkolistny, balsam peruwiański, fasola tonka
Nuty bazy: drzewo sandałowe, wetiwer, świeżo ścięte drewno


Recenzja

Suchy wosk pachniał ciężkawą słodyczą róż i ciastek migdałowych. Pomyślałam o ciastach-tartach, amerykańskich typu "pie" migdałowych z kruszonką, sowicie wypełnionych przesłodzonym, wiśniowym nadzieniem / wsadem; posłodzonych wanilią. Obok migdałów pojawiło się sporo drewna, tonującego słodycz i nadającego kompozycji szlachetnej powagi. W oddali przewinęło się też coś odrobinkę korzennego.

Z kominka pierwsza rozeszła się ciepła słodycz, kojarząca się z... właśnie piekącym się amerykańskim ciastem typu "pie", tartą różano-migdałową. Róże zaraz nasiliły się też jako kwiaty, eksponujące swoją szlachetną ciężkość. Miały dosadny wydźwięk, który podkreśliły balsamicznie-żywiczne tony. Migdały przewijały się tu i ówdzie, zapuszczały się nawet na pierwszy plan. A tam na dobre rozgościła się róża.

Migdały zaprosiły też drewno. Na pewien czas do pierwszego planu zbliżyło się świeżo cięte, aromatyczne drewno. Wyobraziłam sobie jasne drewno i niedawno wykonane meble z drewna. Przywołały do siebie róże stulistne i czerwone. Kwiaty jednak czułam też inne, lżejsze (jaśmin?), acz one stanowiły mniejszość. Zawarły sporo rześkości, do której z czasem podkradła się soczystość. Ta zawróciła do skojarzenia z wypiekiem - oddawała bowiem nadzienie tych  ciasto-placków "pie" w wariancie wiśniowym. Było to bardzo, bardzo słodkie... trochę waniliowo-korzennie? I dżemowo. Wypiek i drewno połączyła właśnie nienachalna korzenność i migdały koniecznie w skórkach.

Zapach na sucho był średnio intensywny, za to w kominku pokazał się jako dość mocny, ale nie siekierowy. Rozchodził się błyskawicznie, a utrzymywał w miarę długo. Zapach wyszedł wyraźnie. Tylko że chwilami jakoś mógłby... bardziej równomiernie po pomieszczeniu się rozchodzić? I jednak dobrnąć do poziomu siekiery. Porcja spokojnie starczyła na dwa rozgrzewania.

Kompozycja prawie rozkochała mnie w sobie. Trochę kojarzyła mi się z moimi ulubionymi perfumami. Splot ciężkawych  róż, migdałów i drewna, z odrobinką soczystości, korzenności i słodyczy bardziej złożonej (waniliowej i wypieku-tarty) wyszedł szlachetnie i poważnie, bez przegięcia w żadną ze stron. Charakterny i głęboki, chyba naprawdę przepadłam w nim bez pamięci. Klimat tajemniczości i romansu - jak producent obiecał, tak był! Tylko właśnie przez to, że nie był bardziej dosadny, mocarny i siekierowy, nie wystawiłam maksymalnej oceny. 

9/10