środa, 16 października 2024

wosk / świeca Winter Bee Candles Stranger in The Dark

Strach przed ciemnością?

Już sam tytuł zapachu przyciągnął mój wzrok. Kliknęłam, będąc w zasadzie pewna, że nuty utwierdzą mnie, że go chcę. I tak się stało. Miałam przeczucie graniczące z pewnością, że to coś dla mnie. Wosk ten był jednym z priorytetów na liście, którą sporządziłam, gdy mogłam wybrać 10 próbek z Winter Bee. Jestem firmie za te woski ogromnie wdzięczna, a losowi i wszechświatowi za to, że ten akurat był na stanie!

Winter Bee Candles Stranger in The Dark to zapach oddający mroczną tajemniczość, czyli drewna, kardamonu, bursztynu i paczuli, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.

Opis producenta
Urzekający zapach tajemniczości i uroku. Zanurz swoje zmysły w bogatej mieszance egzotycznego drewna oud i palisandru, doprawionej ciepłem kardamonu. Ziemiste drzewo sandałowe i wetiweria dodają głębi, a słodka fasola tonka, zmysłowy bursztyn i piżmowa paczula utrzymują się, tworząc uwodzicielski, długotrwały zapach. Idealny dla tych, którzy szukają odważnego i czarującego zapachu, "Stranger in The Dark" przeniesie Cię do świata mrocznej elegancji i tajemniczości.
Nuty zapachowe: drewno oudowe, palisander, kardamon, drzewo sandałowe, wetiwer, bób tonka, bursztyn, paczula


Recenzja

Na sucho mocno pachnący wosk skojarzył mi się z męskimi perfumami unoszącymi się w zakrystii, w kościele. Te dwa bardzo specyficzne motywy łączyły się przez pewną słodkawą ciężkość i drewno. Ich splot zawiązał dodatkowo goryczkowato-ostrawy kardamon i ciepło-słodkie, niedoprecyzowane przyprawy.

Z kominka pierwsze rozeszły się ciężkie, odrobinę cytrusowe męskie perfumy i dużo poważnego, starego drewna. Pomyślałam o kredensach-antykach, staranie czyszczonych odpowiednimi specyfikami o niemal cytrusowo-cierpkawych zapędach , a także o... jakby nieco ciepłym, orientalnym drewnie? Na pewno przewinął się w nim sandałowiec. Mimo to, wyobraziłam sobie chłodny kościół z drewnianymi ławkami i innymi meblami, zakrystię. Kadzidło mieszało się z przyprawami i ciepłem... świec? Przemknęły mi przez myśl znicze. Też te dogasające. Ich ciepło zetknęło się z chłodem wieczora.

Otworzyły drogę lekkiej pikanterii. Nasilił się chłód wieczoru na przykościelnym cmentarzu, gdzie płonie mnóstwo zniczy. Miało to jesienny wydźwięk Święta Zmarłych, kiedy to na cmentarzu pojawiają się odświętnie wypachnieni, eleganccy ludzie. Pojawiło się sporo kardamonu i trochę kwiatów. Wprowadziły całkiem sporo słodyczy, mimo że i ziemiście-ziołowe tony miały się dobrze. Mieszały się z ogromem drewna. Zarówno w kościelnych wnętrzach (na zakrystii?), jak i na zewnątrz unosiły się te dobre, męskie perfumy z cytrusowym akordem.

Suchy wosk pachniał intensywnie, za to podgrzewany intensywnie i aż siekierowo. Rozszedł się błyskawicznie i był wyczuwalny równomiernie w całym pokoju i nie tylko. Utrzymywał się zadowalająco długo, ale bez wgryzania się w pomieszczenie. Porcja spokojnie wystarczyła na dwa podgrzewania.

Zapach rozkochał mnie w sobie od pierwszych sekund w kominku. Czułam, że będzie dobrze, ale nie aż tak. Mocarny, męsko-kościelny aromat, na który złożyło się drewno, kadzidła za sprawą kardamonu połączył pewne ciepło z chłodem, oddając tajemniczy, jesienno-mroczny nastrój. Idealnie oddaje to tytuł. Tak pachnącej ciemności na pewno się nie boję! A przeogromna moc zrobiła wrażenie - nic dodać, nic ująć. Zwieńczeniem był dla mnie kształt wosku - po prostu jak stworzony dla mnie.

10/10

piątek, 11 października 2024

wosk / świeca Winter Bee Candles Head Over Heels

Zakochanie w romansie

Gdy przeczytałam, że mogę wybrać 10 zapachów w ramach współpracy z Winter Bee, miałam problem, bo było tak wiele, które chciałam... Okazało się jednak, że paru nie akurat nie było jako próbki, więc wysłano mi inne. Dzisiaj przedstawiany zapach był właśnie jednym z tych "innych", choć szczerze mówiąc, jak przeczytałam opis i powąchałam suchy wosk, pojęcia nie mam, jak mógł mi umknąć. Może nie w głowie mi romanse, ale czułam, że w tak pachnącej tajemniczości naprawdę mogę się zakochać. A czy aż bez pamięci?

Winter Bee Candles Head Over Heels to zapach oddający romans i tajemniczość, czyli czereśni, gorzkich migdałów, róży i drewna, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 17g (dokładniej kosteczki po 8g i 9g - ja wrzuciłam od razu obie).

Opis producenta
Head Over Heels to esencja romansu i tajemniczości. Wyjątkowa mieszanka aromatów – dojrzałych czereśni, gorzkich migdałów, róży tureckiej, jaśminu wielkolistnego, balsamu peruwiańskiego, fasoli tonka, drzewa sandałowego, wetiweru i drewna – tworzy atmosferę o słodkiej i dymnej złożoności. Głęboki wiśniowy odcień i 100% wosk sojowy sprawiają, że ten wosk jest idealnym dodatkiem do każdego domu na co dzień lub na specjalną okazję. Dzięki uwodzicielskiemu aromatowi i przytulnemu blaskowi, czereśniowa wosk Head Over Heels zabierze Cię w podróż do krainy zmysłowości i tajemnicy.
Nuty górne: czarna wiśnia, gorzkie migdały, róża turecka
Nuty środka: jaśmin wielkolistny, balsam peruwiański, fasola tonka
Nuty bazy: drzewo sandałowe, wetiwer, świeżo ścięte drewno


Recenzja

Suchy wosk pachniał ciężkawą słodyczą róż i ciastek migdałowych. Pomyślałam o ciastach-tartach, amerykańskich typu "pie" migdałowych z kruszonką, sowicie wypełnionych przesłodzonym, wiśniowym nadzieniem / wsadem; posłodzonych wanilią. Obok migdałów pojawiło się sporo drewna, tonującego słodycz i nadającego kompozycji szlachetnej powagi. W oddali przewinęło się też coś odrobinkę korzennego.

Z kominka pierwsza rozeszła się ciepła słodycz, kojarząca się z... właśnie piekącym się amerykańskim ciastem typu "pie", tartą różano-migdałową. Róże zaraz nasiliły się też jako kwiaty, eksponujące swoją szlachetną ciężkość. Miały dosadny wydźwięk, który podkreśliły balsamicznie-żywiczne tony. Migdały przewijały się tu i ówdzie, zapuszczały się nawet na pierwszy plan. A tam na dobre rozgościła się róża.

Migdały zaprosiły też drewno. Na pewien czas do pierwszego planu zbliżyło się świeżo cięte, aromatyczne drewno. Wyobraziłam sobie jasne drewno i niedawno wykonane meble z drewna. Przywołały do siebie róże stulistne i czerwone. Kwiaty jednak czułam też inne, lżejsze (jaśmin?), acz one stanowiły mniejszość. Zawarły sporo rześkości, do której z czasem podkradła się soczystość. Ta zawróciła do skojarzenia z wypiekiem - oddawała bowiem nadzienie tych  ciasto-placków "pie" w wariancie wiśniowym. Było to bardzo, bardzo słodkie... trochę waniliowo-korzennie? I dżemowo. Wypiek i drewno połączyła właśnie nienachalna korzenność i migdały koniecznie w skórkach.

Zapach na sucho był średnio intensywny, za to w kominku pokazał się jako dość mocny, ale nie siekierowy. Rozchodził się błyskawicznie, a utrzymywał w miarę długo. Zapach wyszedł wyraźnie. Tylko że chwilami jakoś mógłby... bardziej równomiernie po pomieszczeniu się rozchodzić? I jednak dobrnąć do poziomu siekiery. Porcja spokojnie starczyła na dwa rozgrzewania.

Kompozycja prawie rozkochała mnie w sobie. Trochę kojarzyła mi się z moimi ulubionymi perfumami. Splot ciężkawych  róż, migdałów i drewna, z odrobinką soczystości, korzenności i słodyczy bardziej złożonej (waniliowej i wypieku-tarty) wyszedł szlachetnie i poważnie, bez przegięcia w żadną ze stron. Charakterny i głęboki, chyba naprawdę przepadłam w nim bez pamięci. Klimat tajemniczości i romansu - jak producent obiecał, tak był! Tylko właśnie przez to, że nie był bardziej dosadny, mocarny i siekierowy, nie wystawiłam maksymalnej oceny. 

9/10