Etykietka prawdę Ci powie
Kiedy zobaczyłam etykietkę dziś przedstawianego wosku, przepadłam zupełnie. Wydała mi się zachwycająca tak, że aż słowami nie umiałam tego wyrazić. Zapach, który mogła oddawać musiał być szlachetny, herbaciano-ziołowy i bardzo, bardzo mój. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zamówić mniejszą pod względem gramatury małą świeczkę i używać jako wosk czy większy pełen wosk, ale tak popatrzyłam... Świeczka miała w dodatku okrojoną etykietkę. Coś czułam, że choć nie miałam do czynienia z zapachami Classic Candle, nie pożałuję, jak kupię wosk.
Classic Candle Lavender Green Tea to zapach lawendy i zielonej herbaty od Classic Candle Company; u mnie jako wosk (w opakowaniu 60g, czyli 6 kostek po 10g).
Opis producenta
Uspokajający aromat francuskiej lawendy zmieszany z zieloną herbatą i białą lilią jako bazą. Z górnymi nutami świeżych cytrusów, melona i rozgrzewającej szałwii.
Recenzja
Suchy wosk pachniał świeżo i ziołowo. Czuć w nim goryczkowato-słodką lawendę i rześko-soczystą, wręcz odrobinkę kwaskawą białą szałwię. Jej kwasek wydawał się jeszcze czymś podkręconym, a ogólna ziołowość nieco ukojona... delikatną, zieloną herbatą?
Z kominka pierwsza rozeszła się rześka, sugestywnie kwaskawa nuta białej szałwii, powoli mieszającej się ze zwykłą szałwią, która wprowadziła goryczkę. Podążał za nią bardziej złożony ziołowy motyw oraz delikatna, liściasta zielona herbata. Zdradzała lekką goryczkę i mieszała się z nieco kwiatowym wątkiem, a po chwili przybrała na goryczce. Chyba przez kontrast ze słodkimi białymi liliami. Do goryczki dołączyła lawenda, łącząc ją bardzo spójnie z kwiatowością.
Lawenda podyktowała kompozycji nieco cięższy wydźwięk. I słodycz, i ziołowość zrobiły się cięższe na pewien czas. Chwilami chyliły się w trochę kąpielowe strony - do głowy przyszło mi lawendowe mydło i kosmetyki. Potem jednak wróciła biała szałwia, przypominająca o rześkości i kwasku. W nim zaznaczyły się cytrusy - powiedziałabym, że kwaskawa pomarańcza deserowa i skórka cytryny. Wtapiały się w zioła i zieloną herbatę z lawendą. Myśl o zielonej herbacie zaparzonej z lawendą i delikatną cytrusową nutą stała się bardzo wyrazista. W tle raz po raz przy zioła przemykało stare drewno.
Suchy wosk pachniał średnio-mocno intensywnie, w kominku zaś intensywnie, że prawie siekierowo. Zapach rozchodził się błyskawicznie i równomiernie, nie tylko w pokoju z kominkiem. Utrzymywał się dość długo. Lekko pobrzmiewał nawet następnego dnia. A kostka spokojnie wystarczyła na 2 podgrzewania.
Kompozycja bardzo mi się podobała ze względu na nieoczywiste połączenie szałwii białej i zwykłej, ziół i lawendy z zieloną herbatą i odrobinką cytrusów oraz kwiatów, a także drewnianym echem, jednak obyłoby się bez tych mydlanych sugestii. Połączenie słodyczy i goryczki zacne. Podobało mi się, jak nuty się uzupełniały tak samo jak wysoka moc zapachu.
Dobrze, że tak dobrze trafiłam - niby nie ocenia się książki po okładce, ale w tym przypadku miałam szczęście. Nie mogę jednak powiedzieć, by wyczuwalny zapach tak w 100% kojarzył mi się z tym, co pokazano na etykiecie. To jednak szczegół, bo tytuł już adekwatny.
9/10