wtorek, 24 grudnia 2024

wosk / świeca Classic Candle Lavender Green Tea

Etykietka prawdę Ci powie

Kiedy zobaczyłam etykietkę dziś przedstawianego wosku, przepadłam zupełnie. Wydała mi się zachwycająca tak, że aż słowami nie umiałam tego wyrazić. Zapach, który mogła oddawać musiał być szlachetny, herbaciano-ziołowy i bardzo, bardzo mój. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zamówić mniejszą pod względem gramatury małą świeczkę i używać jako wosk czy większy pełen wosk, ale tak popatrzyłam... Świeczka miała w dodatku okrojoną etykietkę. Coś czułam, że choć nie miałam do czynienia z zapachami Classic Candle, nie pożałuję, jak kupię wosk. 

Classic Candle Lavender Green Tea to zapach lawendy i zielonej herbaty od Classic Candle Company; u mnie jako wosk (w opakowaniu 60g, czyli 6 kostek po 10g).

Opis producenta
Uspokajający aromat francuskiej lawendy zmieszany z zieloną herbatą i białą lilią jako bazą. Z górnymi nutami świeżych cytrusów, melona i rozgrzewającej szałwii.


Recenzja

Suchy wosk pachniał świeżo i ziołowo. Czuć w nim goryczkowato-słodką lawendę i rześko-soczystą, wręcz odrobinkę kwaskawą białą szałwię. Jej kwasek wydawał się jeszcze czymś podkręconym, a ogólna ziołowość nieco ukojona... delikatną, zieloną herbatą? 

Z kominka pierwsza rozeszła się rześka, sugestywnie kwaskawa nuta białej szałwii, powoli mieszającej się ze zwykłą szałwią, która wprowadziła goryczkę. Podążał za nią bardziej złożony ziołowy motyw oraz delikatna, liściasta zielona herbata. Zdradzała lekką goryczkę i mieszała się z nieco kwiatowym wątkiem, a po chwili przybrała na goryczce. Chyba przez kontrast ze słodkimi białymi liliami. Do goryczki dołączyła lawenda, łącząc ją bardzo spójnie z kwiatowością.

Lawenda podyktowała kompozycji nieco cięższy wydźwięk. I słodycz, i ziołowość zrobiły się cięższe na pewien czas. Chwilami chyliły się w trochę kąpielowe strony - do głowy przyszło mi lawendowe mydło i kosmetyki. Potem jednak wróciła biała szałwia, przypominająca o rześkości i kwasku. W nim zaznaczyły się cytrusy - powiedziałabym, że kwaskawa pomarańcza deserowa i skórka cytryny. Wtapiały się w zioła i zieloną herbatę z lawendą. Myśl o zielonej herbacie zaparzonej z lawendą i delikatną cytrusową nutą stała się bardzo wyrazista. W tle raz po raz przy zioła przemykało stare drewno.

Suchy wosk pachniał średnio-mocno intensywnie, w kominku zaś intensywnie, że prawie siekierowo. Zapach rozchodził się błyskawicznie i równomiernie, nie tylko w pokoju z kominkiem. Utrzymywał się dość długo. Lekko pobrzmiewał nawet następnego dnia. A kostka spokojnie wystarczyła na 2 podgrzewania.

Kompozycja bardzo mi się podobała ze względu na nieoczywiste połączenie szałwii białej i zwykłej, ziół i lawendy z zieloną herbatą i odrobinką cytrusów oraz kwiatów, a także drewnianym echem, jednak obyłoby się bez tych mydlanych sugestii. Połączenie słodyczy i goryczki zacne. Podobało mi się, jak nuty się uzupełniały tak samo jak wysoka moc zapachu.
Dobrze, że tak dobrze trafiłam - niby nie ocenia się książki po okładce, ale w tym przypadku miałam szczęście. Nie mogę jednak powiedzieć, by wyczuwalny zapach tak w 100% kojarzył mi się z tym, co pokazano na etykiecie. To jednak szczegół, bo tytuł już adekwatny.

9/10

sobota, 21 grudnia 2024

wosk / świeca Smells Like Christmas

Substytut choinki

W tym roku grudzień był jakiś zupełnie niezimowy i nawet dekorując mieszkanie, nie czułam, że zbliża się Przesilenie Zimowe. Uznałam więc, że może adekwatny wosk pomoże mi trochę wczuć się w ten klimat? Wybierając, które próbki chcę dostać od Winter Bee, tego nie mogłam pominąć. Bardzo lubię choinkowe zapachy, a w tym roku drzewko wyjątkowo późno sobie załatwiłam, bo dopiero w dzień rozpoczynający Yule (i do niego trochę przetrzymałam recenzję w kolejce do publikacji).

Winter Bee Candles Smells Like Christmas to zapach oddający Gwiazdkę, czyli drzew iglastych i pomarańczy, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 8g.

Opis producenta
Wyobraź sobie wieczorny spacer po lesie zimą - w ostatnich promieniach słońca na śniegu tańczą iskierki. Weź głęboki wdech - czujesz aromat świerkowych i jodłowych igieł, pod stopami chrupie śnieg. Jest cicho i tak spokojnie... 
Nuty górne: pomarańcza, cedr, szałwia
Nuty środka: sosna, mech jodłowy
Nuty bazy: balsam jodłowy, kora sosnowa


Recenzja

Suchy wosk pachniał intensywnie bardzo świeżymi drzewami iglastymi - powiedziałabym, że lasem sosnowo-jodłowym. Oprócz iglastości, czuć wyraźnie też nuty drzew w kontekście bardziej drewnianym: pomyślałam o pniach, korzeniach i korze, a także subtelną, szlachetną słodycz. Świeżość ściśle wiązała się z "zielonym" kwaskiem, który nieco podkręciła przemykająca pomarańcza. 

Z kominka pierwsza wydobyła się rześka, świeżo pachnąca dosłownie "zielona sosenka". Urocze drzewko - choinka! - zaraz spotkało się z mnóstwem drzew iglastych: z sosnami, jodłami. Drzewko zmieniło się w cały, młody lasek. Ich rześkość była specyficznie kwaskawa, a także podkręcona kwaśnością pomarańczy. Obok pojawiła się jeszcze słodycz. Połączyła motyw iglasty z soczystością i... mchem? Pomyślałam o specyficznej słodyczy porośniętych mchem "dołów" lasów iglastych.

Mech niewątpliwie porastał też pnie. Zwróciłam uwagę, że coraz wyraźniej rozbrzmiewał motyw drewna, a więc wszelkich korzeni, opadłych gałęzi i kory, leżących na mięciutkim mchu. Część słodyczy przeszła zaś w nieco żywicznie-balsamowe tony. Drewno dodało kompozycji stateczności i powagi. Z czasem umocniła ją goryczkowato-słodkawa, ziołowa nutka. Wraz z drewnem i leśną słodyczą stworzyła kontrapunkt dla rześkości i kwasku sosen i jodeł.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, a w kominku znacząco mocno. Rozszedł się bardzo szybko i równomiernie, z łatwością. Utrzymywał się średnio długo. Spokojnie starczył na dwukrotne podgrzewanie i nie stracił w odbiorze.

Zapach autentyczny, prosty i głęboki. Czuć mnóstwo świeżych sosen, jodeł, ale też drewno i las pełen mchu, z ziołowym akcentem, a wszystko to urozmaiciła i podsyciła pomarańcza. Rewelacyjny na podbudowanie zimowo-choinkowego nastroju. To naprawdę dobry substytut choinki! Acz mógłby być bardziej siekierowy i utrzymywać się dłużej.

9/10

wtorek, 10 grudnia 2024

wosk / świeca Winter Bee Old Library

Stare książki nigdy nie nudzą

Uwielbiam zapach starych książek, ale szczerze mówiąc coraz rzadziej mam z nim do czynienia. Kiedyś co i raz wypożyczałam coś aromatycznego... Albo jako dziecko czy młoda nastolatka o wiele częściej buszowałam w bibliotekach. Uwielbiałam to. O tych czasach myślę z nostalgicznym uśmiechem, więc gdy natknęłam się na tę kompozycję na stronie Winter Bee, poprosiłam o nią, wybierając, próbki jakich 10 zapachów chcę otrzymać.

Winter Bee Candles Old Library to zapach starej biblioteki, czyli koniaku, mirry, wanilii, bursztynu i sandałowca, u mnie jako wosk sojowy, próbka ok. 10g.

Opis producenta
Świeca przypomina mi zapach XVI w. biblioteki Trinity College w Dublinie - starych książek w skórzanych oprawach, ustawionych na regałach z ciemnego drewna. W tej bibliotece marzeń, pełnej białych kruków, ustawiono długie stoły z bukietami piwonii i goździków, które wypełniają powietrze pudrowym zapachem. Na każdym stole króluje kryształowa karafka z koniakiem i szklaneczki. Woskowana podłoga skrzypi pod stopami, aksamitny w dotyku papier przywodzi na myśl skórkę brzoskwini, śliwkę i wanilię. Wszechobecna paczula tworzy rdzeń kompozycji.
Nuty górne: śliwka, rumianek, koniak
Nuty środka: pączek goździka, słodka mirra, laska cynamonu, ziele angielskie
Nuty bazy: złoty bursztyn, paczula, wanilia, drewno sandałowe, mech


Recenzja

Suchy wosk pachniał średnio mocno ciepło i trochę ciężkawo, alkoholowo niczym upita śliwka i koniak. Czułam też lekką korzenność i słodko-goryczkowatą żywicę. Przewinęło się drewno i marginalna ziemistość. Przy nich może też coś ziołowo-kwiatowego?

Z kominka najpierw rozeszła się trochę duszna słodycz. Nasilała się, zapominając o duszności. Szła w waniliowym kierunku, pomagając sobie ciepłem chyba cynamonu. Cynamonu i innych przypraw? Pomyślałam o suchych żywicznych kadzidłach. Zrobiło się dosłownie cieplutko. Do tego pojawiła się jakaś łagodna, ziołowa herbatka - rumianek? Miał kwiatowe aspiracje.

Z czasem poczułam się, jakbym siedziała w skórzanym fotelu w pokoju z książkami na drewnianych półkach - ogólnie z drewnianymi meblami - gdzie być może jest też kominek. Ciepło nakręcało się nawzajem ze słodyczą. Oprócz nadrzędnej wanilii pojawiło się jeszcze drewno sandałowe i więcej goryczkowato-ostrawych przypraw. Pikantnie nie było, ale sugerowały trochę pewną duszną ostrawość starych książek. Duszność znów odezwała się mocniej, a i jakoś tak splot drewniano-słodkich przypraw ciężej końcowo odebrałam. Jakby wśród starych, szeleszczących stronnic krył się... koniak? Przygłuszany jednak żywicami-kadzidłami.

Wosk potrzebował trochę, ale nie strasznie dużo, czasu, by się rozejść. Wyczuwalny trochę nierówno - to tu, to tam, nie zaskarbiał sobie całego pomieszczenia. Mimo że był silny. Tak trochę powyżej średniej. Utrzymywał się średnio długo.

Zapach był ładny, jednak nie zdobył mojego serca. Niby czuć w nim stare książki i bibliotekę, ale bo wiedziałam, że mają się pojawić. Złożyły się na nie wanilia, drewno, ciepło i przyprawy, a także sandałowiec i kadzidło. Przyjemny, ciepło-przytulny splot, trochę słodki, dusznawo-ostry i specyficzny, ale nie jakoś szczególnie wyjątkowy. Nawet nie aż tak jednoznaczny, a po prostu w miarę obrazowy.

8/10