Cóż to Goose Creek zmajstrowali?
Jestem osobą kreatywną i właściwie cały czas lubię coś tworzyć, rysować. Przeważnie biorę się za to rano, w dzień, ale wieczorami... też się zdarza. Wieczory są jednak bardziej dla zupełnego wyluzowania, nic nierobienia... A najlepiej robi mi się nic przy zapachach rozchodzących się z kominka po całym pokoju. Pomyślałam więc, że ten może być czymś dla mnie. Opis producenta sprawił, że pomyślałam, iż... dobrze myślę.
Goose Creek Evening Crafts to zapach oddający jesienny wieczór przy herbacie, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).
Opis producenta
Spędź wieczór z przyjaciółmi. Herbata miodowo-cytrynowa, niezapomniane historie i wieczorne rękodzieła tworzą idealną sobotę.
Nuty zapachowe:
Wiodące nuty zapachowe: jabłko, gruszka, brzoskwinia, drzewo cedrowe, przyprawy i bursztyn
Recenzja
Suchy wosk pachniał jakby słodkim drewnem i dosłownie słodziutkimi owocami: jabłkiem, gruszką, nektarynką i brzoskwinią. Normalnie czułam, jak leją się hektolitry ich soku i spotykają się z dosłownie cieplutkimi i słodziutkimi przyprawami. Pomyślałam o delikatnym cynamonie cejlońskim, wanilii i miodzie. Same owoce wydawały się niemal miodowo słodkie, acz także rześkie, leciutko kwaskowate? Słodkie ciepło przywodziło też na myśl suszone, szeleszczące liście i miodową herbatę. Może właśnie z owocową nutką. Herbaciany grzaniec z nieco już cukierkowo-pudrową słodyczą? Motyw drewna splatał się z herbatą.
Z kominka pierwsze rozeszło się słodkie drewno, dosłownie topiące się w słodkiej, miodowej herbacie. Pomyślałam o herbacie czarnej, ale z mnóstwem owoców. Najpierw z cytryną... tylko że też jakoś słodką? A może to cytrynowa lemoniada...? Do herbaty dobiegały słodkie i soczyste owoce, cytryna zaś umknęła. Przede wszystkim jabłka i niemal czysto słodkie gruszki konferencja. Wyobraziłam sobie przecier / mus jabłkowy z wanilią, miodem i cynamonem cejlońskim.
Słodki cynamon podkreślił słodki charakter drewna. Otoczyły je słodkie przyprawy, bliżej niedookreślone. Z czasem drewno zmieniło się w suszone, szeleszczący liście w jesiennych kolorach. Zrobiły się delikatniejsze. Herbata przemykała wśród nich... już bardziej jako "ice tea", mrożona herbata... w wariancie brzoskwiniowym? Bardzo słodkim. Pomyślałam o niemal miodowo słodkich owocach, prawie bez kwasku, ale... z lekką soczystością, owszem. Ta nakręciła skojarzenie z owocowym grzańcem herbacianym z mocną nutą malin, czerwonych jabłek, brzoskwiń. Ciepłym, rozgrzewającym i nieco przesłodzonym. Miód z czasem się rozzuchwalił i wyszedł niemal na pierwszy plan, zmierzając w sztucznawym kierunku.
Suchy wosk pachniał całkiem mocno, ale dopiero w kominku okazał się siekierą, wyczuwalną w całym mieszkaniu, a nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. O ile w przypadku suchego doszukałam się sztucznego "poniuchu", tak w kominku przez większość czasu sztuczność dobrze się ukrywała, a dopiero z czasem, pod koniec, po zgaszeniu świeczki wyłamała się.
Wosk podobał mi się, acz nie rozkochał mnie w sobie. Na pewno na plus moc i to, że mimo wysokiej, nawet przesadzonej słodyczy, nie dusił nią strasznie. Duża ilość miodu była ryzykowna. Herbaciany grzaniec, słodkie owoce: jabłka, maliny, brzoskwinie i gruszki z nutką cytryny stworzyły soczysty, ale bardzo słodki bukiet, do którego pasowało słodkie drewno, bardzo słodkie i przyjemnie ciepłe przyprawy, drewno przechodzące w liście. Wolałabym, by tych ostatnich było więcej, ale i tak ładny bukiet zapachów marka zmajstrowała. Czy pasuje to do tytułu, etykietki? Chyba tak.
8/10