piątek, 24 lutego 2023

wosk / świeca Goose Creek Citrus Lavender

Świeżo-gorzki duet

Uwielbiam lawendę, a i cytrusowe nuty przeważnie są mi bardzo miłe. Czy to w zapachach, jedzeniu, naparach - nieważne. Połączenie cytryny i lawendy widuję. Wydaje się z jednej strony proste, a z drugiej... niekoniecznie oczywiste. Wizję tego ulubionej marki zgarnęłam, zacierając ręce na coś zacnego.

Goose Creek Citrus Lavender to zapach cytryny i lawendy, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Rozweselające połączenie lawendy, rosnącej przy domu, i letnich cytrusów tworzy spokojną atmosferę. 
Nuty górne: cytryna, lawenda
Nuty bazowe: zielone liście
Nuty dolne: drewno sandałowe, jaśmin


Recenzja

Suchy wosk w pierwszej chwili zapachniał mi mieszaniną kwaśności i starego drewna, co po chwili rozeszło się wyraźniej na soczyście kwaśną cytrynę z echem skórki, rzeczywiście drewno oraz wręcz ostre nuty ziół. Lawenda królowała wśród nich, ale nie była odosobniona. Duży udział miały też białe kwiaty (jaśmin?), które nieco kompozycję złagodziły i osłodziły. Podkręciły świeżość cytryny.

Z kominka pierwsza rozeszła się kwaskawo-gorzka skórka cytryny i cierpka goryczka ziół. Były rześkie i świeże. Zioła powoli puściły ciężką lawendę na przód. Z tyłu został... może piołun? Sporo goryczki i pewnej powagi. Kojarzyła się ze starym, szarym drewnem. Lawendę czułam i suszoną, i świeżą. Taką, co to rośnie wśród innych roślin o świeżym aromacie i zielonym kolorze.

Cytryna rozwinęła się. Upuściła nieco więcej cytrynowego kwasku, acz głównie była to jej świeżo starta skórka. Podkręciła rześkość, która z czasem trochę się osłodziła. Cytrynę i zioła związały wilgotne, delikatne białe kwiaty. Wyłonił się z nich jaśmin, prawie dorównując wyrazistością lawendzie. Skórka cytryny i stare drewno świetnie odnalazły się w ich towarzystwie. Raz czy drugi jednak odnotowałam nutę... jakby odświeżacza cytrynowego i lawendowego? Lekką sztucznawą sugestię.

Wosk już na sucho był bardzo intensywny, a co dopiero mówić w kominku! Rozszedł się błyskawicznie, dosłownie uderzając mocą. Przejrzysty i wyrazisty, utrzymywał się przyjemnie długo.

Zapach bardzo, bardzo mi się spodobał. Duet cytryny i lawendy, kładący nacisk na skórkę cytryny i "ziołowość kwiatową" to rewelacyjny pomysł. Trochę drewna, ogólna świeżość - przemówiło to do mnie. Wyszło to tak... interesująco świeżo-gorzko. Zakochałabym się, gdyby nie to lekko sztucznawe, pobrzmiewające pod tych wszystkim echo.

9/10

wtorek, 21 lutego 2023

wosk EBM Creations Oreo Cookie

Krem z kremem zamiast ciastkiem

Nie lubię markiz Oreo, bo krem z nich uważam za paskudny, jednak same, wyraźnie gorzko kakaowe herbatniki latami lubiłam. Obecnie nie jadam ciastek, a ciastkowych zapachów wosków i świec wprost nie cierpię, ale... zastanowiło mnie, czym to może pachnieć. Chyba nie takim mdląco-słodkim, typowym ciastkiem. Bardziej gorzko kakaowo? Za to trzymałam kciuki.

EBM Creations Oreo Cookie to sojowy wosk o zapachu ciastek Oreo, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Słodki zapach klasycznej, ciasteczkowej przekąski.


Recenzja

Suchy wosk uderzył duszno słodkim zapachem cukru pudru, lukru i waniliny ze śmietankową nutką, co oddało obrzydliwy krem z markiz Oreo, acz w tle wyraźnie poczułam też goryczkę lekkiej spalenizny i kakao.

Z kominka od razu rozchodziła się jakby cała markiza Oreo... no, tak jakby. Uderzyła słodycz lukru, białego cukru i cukru pudru. Było to ciężkie i duszne. Dreptała za tym nieśmiała goryczka ciemnych, poprzypalanych ciastek, może i trochę z akcentem kakao? A jednak przytłoczonym słodyczą, w której zaraz pokazała się też wanilina.

Z czasem krem zrobił się bardziej śmietankowy, ale wciąż słodko-ciężki. Wanilia i ta cała lukrowość jakby rodem z cukrowego, obrzydliwego kremu Oreo stanowiły motyw główny. Delikatna, charakterniejsza goryczka jedynie się przebijała. Zaserwowała trochę kakao oraz mocno wypieczonego, ciemnego ciastka, a więc palono-przypalonej nutki, lecz nie dała rady słodyczy przełamać.

Suchy wosk pachniał bardzo mocno, z kominka zaś średnio - wyszedł w nim bardziej wyważony. Rozchodził się bardzo szybko i wyraźnie. Cechuje go zaskakująca autentyczność, ale i związana z nią ciężkość. Na szczęście jednak nie utrzymuje się za długo.

Wosk bardzo mnie rozczarował. Nastawiłam się na mocarny, goryczkowaty duet kakao i spalenizny. Domyślałam się, że i słodycz, śmietanka kremu mnie nie ominą, ale nie sądziłam, że wosk skupi się na realnym zapachu prawdziwego kremu Oreo, a więc obrzydliwie cukrowo-wanilinowym. I nic poza tym. Ciemne herbatniki w tej kompozycji okazały się jedynie echem. Całość duszna i męcząca, słodka, a jednocześnie... poniekąd zgodna z nazwą (na sam zapach, "czy ładny?" dałabym 2). Uważam jednak, że w połowie (jak nie w 1/3, bo w końcu Oreo to markizy, a więc ciastko-krem-ciastko). Dziwna to ciastko-markiza, serwująca sam krem. Mogli chociaż wosk zrobić koloru sugerujący biały krem (bo już brązowy brokat w kominku wcale nie pasuje).

3/10

wtorek, 14 lutego 2023

wosk Bridgewater Candle Kiss in the Rain

Woskowe buziaki

Walentynki jak walentynki. Kiczowate, acz czasem i kicz może wyjść fajnie. Zgrywa się w czasie z ciekawymi Luperkaliami, tematycznie też to powiązać można, więc ot, przyjemna data. A miłość w moim rozumieniu nie musi wiązać się z drugim człowiekiem. Każdy dzień jest dobry na rozwijanie miłości do samego siebie i dogadzanie sobie. Miałam więc nadzieję, że ten wosk rzeczywiście przyjemność mi sprawi i pomyślałam, że warto go akurat 14 lutego opublikować. Tematycznie.

Bridgewater Candle Kiss in the Rain to zapach oddający pocałunek w deszczu; z linii Owocowej; u mnie jako wosk kostka ok. 12 g (w opakowaniu 73 g).

Opis producenta:
Niezaprzeczalnie magiczna chwila zapomnienia towarzyszyć Ci będzie przy blasku i zapachu Kiss in the Rain. Mgiełka czarnej porzeczki, malin i truskawek przechodzi w kwiatowe nuty róży i fiołków. Delikatnie wiąże się y nutami wanilii, bursztynu i piżma.


Recenzja

Suchy wosk uderzył słodko-soczystymi czarnymi porzeczkami, truskawkami i malinami, dodatkowo osłodzonymi wanilią. Czułam też lekką perfumeryjność i pudrowość... jakby nieco cukierkowe, ciężkawe kobiece perfumy? Wymieszane jednak 1:1 z kwiatami. Zdecydowanie były to róże i jakieś konwalie, fiołki. Zabiegały o rześkość - szło im całkiem nieźle, bo zapach jawił się jako wyważony.

Z kominka pierwsze rozlały się słodko-kwaskawe maliny i czerwone porzeczki. Tuż-tuż za nimi były porzeczki czarne, po chwili zrównujące się ze swoimi czerwonymi siostrami. Słodycz nieco rosła, jednak soczystości to nie zburzyło. Słodycz owocową podkręciła wanilia i kwiaty o nieco pudrowo-perfumeryjnym charakterze. Pomyślałam o cukierkach pudrowych różowego koloru, ale... w tle mignął silniejszy kwasek. Maliny, porzeczki i truskawki podkręciła chyba odrobinka cytryny. Po dłuższym czasie czarne porzeczki zaczęły dominować wśród owocowych nut.

Perfumeryjny charakter nadał kompozycji ciepło-miękkiego wydźwięku. Z czasem przy owocach zebrało się więcej kwiatów o miękkich płatkach. Pomyślałam o różach, fiołkach, konwaliach... Także kwiaty momentami chyliły się ku pudrowym tonom - jakby... odczuwalne poczucie ciepła i myśl o mięciutkich tkaninach nasiąkniętych właśnie owocowo-kwiatowymi kobiecymi perfumami, to umacniały. Soczystość jednak nie wystraszyła się. Świetnie przemykała cały czas.

Wosk już na sucho pachniał intensywnie. W kominku - bardzo intensywnie. Rozszedł się błyskawicznie, czuć go dobrze, wyraźnie. Utrzymywał odpowiednio długo, ale jakoś topornie, nazbyt długo czy coś.

Owoce leśne, głównie porzeczki czarne, maliny i delikatnie kwiaty przyjemnie wyszły w tym ciepło-miękkim klimacie. Było słodko, jednak nie za słodko, bo jednocześnie soczyście. Lekko pudrowe, perfumeryjne tony też w zasadzie dopasowały się po prostu w punkt.

9/10

wtorek, 7 lutego 2023

wosk EBM Creations Thrillseeker

Dreszczyk emocji

W górach zostawiłam część mojego serca, a i one w nim mają szczególne miejsce. Zapachy nawiązujące do nich nigdy nie są mi więc obojętne. O tyle bardziej, że od jakiegoś czasu męczy mnie problem z kolanami, przez co nie wiem, czy fizycznie do gór wrócę. Niech ten wosk mnie w nie przeniesie!

EBM Creations Thrillseeker to sojowy wosk o zapachu oddającym wyprawy wywołujące dreszczyk emocji, inspirowany perfumami Polo Red czyli cytrusów, ziół i kawy, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Prędkość. Adrenalina. Uwodzenie. Thrillseeker to ognista mieszanka pikantnego czerwonego szafranu, świeżego czerwonego grejpfruta i głębokiej sekwoi, która rozpala poszukiwacza dreszczyku emocji w każdym mężczyźnie. Nuty głowy: żurawina, czerwony grejpfrut, włoski cytron. Nuty serca czerwony szafran, lawenda, czerwona szałwia. Dolne nuty bursztynu, czerwonego drewna, kawy. Zapach inspirowany Polo Red (perfumami marki Ralph Lauren).
Nuty górne: żurawina, czerwony grejpfrut, włoska cytryna
Nuty bazowe: czerwony szafran, lawenda, czerwona szałwia
Nuty dolne: bursztyn, czerwone drewno, kawa


Recenzja

Suchy wosk pachniał jakby mokrymi kamieniami, skałami, ziemią oraz goryczkowatym splotem grejpfruta i pomarańczy. Podkreśliła to palona nuta kawy i zioła. Czułam też jeszcze jakieś owoce, ale niedookreślone.

Z kominka pierwszy odezwał się grejpfrut. Rozprowadził soczystą goryczkę i słodycz, zaprawione lekkim kwaskiem. Słodycz szybko wzrosła za sprawą również soczystej pomarańczy. Może nawet delikatniejszej mandarynki? Do tego czułam jakiś też kwaskawy, ale znacznie słodszy owoc. Czerwony i suszony? Przemknęły także kwiaty i słodkawe zioła.

Pomyślałam o mięcie, lawendzie i szałwii... które zmieszały się w poważniejszym i świeżym charakterze. Podkreśliło je drewno. Również zawarło w sobie goryczkę. A do tego... ciepło? Leciutko korzenne, nasuwające na myśl pikantno-kwaskawe przyprawy. Nasiliła się właśnie ogólna kwaśność. Pomyślałam o cytrynie, a także trawie cytrusowej. W cytrusach swoją rolę odegrały też goryczkowate skórki, z czasem zapraszające czarną, paloną kawę. Ziarna i... taką ciepłą, tylko co zaparzoną. Jakby z kubka nią unosił się nie tylko gorzki aromat, ale także ciepło wyraźnie wyczuwalne.

Obok kawy, trochę podobnej goryczki zawarła odrobina ziemi i akcent mokrych skał, kamieni. Takich... rześkich, zlanych deszczem. Wraz z cytrusami i ziołami, spośród których na przód wyrwała się lawenda, stworzyło to klimat dobrych męskich perfum.

Suchy wosk pachniał bardzo intensywnie, a w kominku na granicy "średnio mocno" a "mocno". Rozchodzi się szybko i porządnie, równomiernie. Utrzymuje się średnio długo. 

Splot cytrusów pod przewodnictwem grejpfruta oraz ziół pod wodzą lawendy z motywem skał, ziemi i drewna wyszedł męsko i... rzeczywiście kojarzył się z wyprawami w góry. To dreszczyk emocji zamknięty w wosku, udało się producentowi! Jestem zachwycona, normalnie jak po zdobyciu górskiego szczytu. A czy zapach podobny do Polo Red? Pojęcia nie mam.

10/10