Upita wiśnia
W zasadzie nie zachodzę do sklepów z pachnącymi różnościami, a galerii handlowych bardzo nie lubię. Tak się jednak stało, że coś mnie podkusiło do jednego takiego miejsca zajść. Najpierw poprzewalałam kosz z wyprzedawanymi woskami Goose Creek, ale wszystko było jakieś słodziaśne albo już z tych nowych, nieinteresujących mnie linii. Potem jednak mój wzrok zatrzymał się na półkach z nieznaną mi marką i ciemnymi, szlachetnie wyglądającymi etykietkami. Na próbę wybrałam jeden zapach, najbardziej w moim typie - niestety sugerowałam się tylko tytułami i etykietkami, bo nie miałam czasu na wyjęcie telefonu i googlać nut. No i trochę bałam się otworzyć, bo ekspedientka pilnie mnie obserwowała. O marce poczytałam dopiero po zakupie i powrocie do domu. BaoBath to polska marka, produkująca naturalne, ręcznie robione głównie świece, acz mają też woski i mgiełki (i może coś jeszcze, o czym nie wiem).
BaoBath Porto Tobacco to zapach wiśni, rumu i tabaki; u mnie jako wosk (w opakowaniu 50g, czyli 6 kostek po ok. 8g).
Gęsty klimat Porto spowija się alkoholowymi nutami rumu i whisky. W powietrzu unosi się woń wilgotnej tabaki, przez którą przezierają akordy słodkiej wiśni i ziemistej paczuli zapewniając intensywną atmosferę.
Nuty górne: słodka wiśnia
Nuty bazowe: rum, whisky
Nuty dolne: paczula, tytoń
Suchy wosk uraczył mnie zapachem bardzo słodkiej, wręcz cukierkowej wiśni, mieszającej się z tabaką i papierosami. Czy raczej odzieżą przesiąkniętą ich dymem. Do głowy przyszedł mi zamsz, a za wiśnią doszukałam się słodkiego alkoholu - nieco zbyt słodkiej whisky i czekoladek typu wiśnia w likierze? I chyba przemknęła mi śmietanka oraz palone ziarna kawy.
Z kominka pierwsza rozeszła się bardzo słodka w likierowy sposób wiśnia. Zahaczyła o słodką śmietankę, śmietankowy krem... Przez co oczami wyobraźni zobaczyłam czekoladki "wiśnie w likierze". Czekoladowość podkreśliła trochę ledwo uchwytna nutka kawy. Zapach zaczął nabierać trochę powagi... karmelowo słodkiej whisky? I czerwonego wina? Wiśniach upitych rumem?
Z czasem pojawiła się lekka cierpkość i goryczka, które przywodziły na myśl tytoń, zioła i odzież nasiąkniętą ich dymem. Wiśnia przemieszała się z... sokiem z winogron? Słodkim, jednocześnie trochę cierpkawym. Słodycz owoców była soczysta w cięższy, dosłodzony sposób. Rum i wino przewijały się w tle, jakby nieco obdarte z alkoholowości. Cały czas było słodko, ale nie muląco.
Suchy wosk pachniał intensywnie, lecz w kominku natężenie wyszło średnio mocno. Rozszedł się szybko, wydawało się, że będzie bardzo mocny, ale jakoś się nie rozkręcił, a spokojnie pobrzmiewał. Potem nasilił się gdy już zagasiłam podgrzewacz. Utrzymywał się średnio długo.
Zapach w zasadzie ładny, ale nie oddawał najlepiej etykietki czy tytułu. Ryzykownie słodki, ale na szczęście nie duszący, miał poważny klimat. Niealkoholowe alkohole, wiśnie w czekoladkowo-likierowym wydaniu, sok z winogron, rum, trochę zamszu i tytonowo-ziołowych akcentów mogły jednak zagrać lepiej. I jest to kompozycja, po której spodziewałabym się siekierowości, a nie delikatności. Ocenę wystawiłam łaskawie, może nieco ją naciągając, bo potencjał był. Marki jednak testować bardziej nie zamierzam.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz