czwartek, 25 lipca 2024

wosk Enoia Zaklęcia

Perfumowe czary

Przy tym wosku tknęło mnie, że w zasadzie nie umiałabym powiedzieć, który przedmiot w Hogwarcie byłby dla mnie najbardziej ekscytujący. Z łatwością jednak do każdego mogę przypisać jakąś konkretną scenę. Z Zaklęciami, kojarzy mi się - oprócz małego Flitwicka stojącego na stosie książek - to, jak zamiast skłonić do lewitacji, Seamus wysadził pióro, osmalając sobie twarz. Zaklęcia jednak wydają się bardzo kolorowym przedmiotem, stąd na widok, jak ten wosk wygląda, uznałam, że bardzo adekwatnie. A jak powinien pachnieć? Sama miałam pewne wyobrażenia, może nieco inne, niż obiecywał producent tego wosku, ale i to do mnie przemawiało.

Enoia Zaklęcia to zapach cytrusów, ziół i drzew, z linii Magicznej, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

 Opis producenta
To połączenie cytrusowych nut z delikatnymi ziołami oraz mocnym akcentem drzewnych, męskich aromatów.


Recenzja

Suchy wosk pachniał cytryną, lekko osłodzoną kwiatami i ziołami. Zioła kontynuowały cytrusową kwaśność, ale wplotły też lekką goryczkę, choć nie brakowało im także rześkości. Pomyślałam o szałwii, listkach kolendry i mięcie, podkreślonych drzewami, które podyktowały poważny wydźwięk.

Z kominka pierwszy rozszedł się subtelny kwasek łączący cytrynę wraz ze skórką z ziołową rześkością... Jakby jakiś szamponów i kosmetyków oddających zioła. Pomyślałam o szałwii i mięcie, ale też pomykającej za nimi świeżej kolendrze.

Do tego wszystkiego podpływała ciepła, delikatna słodycz. Mięta połączyła się z wanilią. W oddali przemknęła jakby... morska bryza? Świeżość na pewno. Osiadła jednak w poważniejszych, ziołowo-drzewnych klimatach. Te końcowo pozbyły się kosmetycznych zapędów.

Suchy wosk pachniał dość mocno, a w kominku średnio mocno. Rozchodził się średnio szybko, a utrzymywał krótko. Zapach rozszedł się w miarę równomiernie.

Wosk miał ogromny potencjał, bo w kominku pachniał ładnie. Wadą jednak jak dla mnie jest nie za wysoka intensywność - do tej kompozycji pasowałaby siekiera. Zioła i cytrusy z morską bryzą, drzewami i słodyczą ułożyły się w kompozycję... niczym damskie perfumy, które udają męskie (męskie zaklęte w damskie?). Fajny klimat - w sumie klasa Flitwicka z Pottera mogłaby tak pachnieć.

7/10

czwartek, 11 lipca 2024

wosk / świeca BaoBath Porto Tobacco

Upita wiśnia

W zasadzie nie zachodzę do sklepów z pachnącymi różnościami, a galerii handlowych bardzo nie lubię. Tak się jednak stało, że coś mnie podkusiło do jednego takiego miejsca zajść. Najpierw poprzewalałam kosz z wyprzedawanymi woskami Goose Creek, ale wszystko było jakieś słodziaśne albo już z tych nowych, nieinteresujących mnie linii. Potem jednak mój wzrok zatrzymał się na półkach z nieznaną mi marką i ciemnymi, szlachetnie wyglądającymi etykietkami. Na próbę wybrałam jeden zapach, najbardziej w moim typie - niestety sugerowałam się tylko tytułami i etykietkami, bo nie miałam czasu na wyjęcie telefonu i googlać nut. No i trochę bałam się otworzyć, bo ekspedientka pilnie mnie obserwowała. O marce poczytałam dopiero po zakupie i powrocie do domu. BaoBath to polska marka, produkująca naturalne, ręcznie robione głównie świece, acz mają też woski i mgiełki (i może coś jeszcze, o czym nie wiem). 

BaoBath Porto Tobacco to zapach wiśni, rumu i tabaki; u mnie jako wosk (w opakowaniu 50g, czyli 6 kostek po ok. 8g).

Opis producenta
Gęsty klimat Porto spowija się alkoholowymi nutami rumu i whisky. W powietrzu unosi się woń wilgotnej tabaki, przez którą przezierają akordy słodkiej wiśni i ziemistej paczuli zapewniając intensywną atmosferę.
Nuty górne: słodka wiśnia
Nuty bazowe: rum, whisky
Nuty dolne: paczula, tytoń


Recenzja

Suchy wosk uraczył mnie zapachem bardzo słodkiej, wręcz cukierkowej wiśni, mieszającej się z tabaką i papierosami. Czy raczej odzieżą przesiąkniętą ich dymem. Do głowy przyszedł mi zamsz, a za wiśnią doszukałam się słodkiego alkoholu - nieco zbyt słodkiej whisky i czekoladek typu wiśnia w likierze? I chyba przemknęła mi śmietanka.

Z kominka pierwsza rozeszła się bardzo słodka w likierowy sposób wiśnia. Zahaczyła o słodką śmietankę, śmietankowy krem... Przez co oczami wyobraźni zobaczyłam czekoladki "wiśnie w likierze". Zapach zaczął nabierać trochę powagi... karmelowo słodkiej whisky? I czerwonego wina? Wiśniach upitych rumem?

Z czasem pojawiła się lekka cierpkość i goryczka, które przywodziły na myśl tytoń, zioła i odzież nasiąkniętą ich dymem. Wiśnia przemieszała się z... sokiem z winogron? Słodkim, jednocześnie trochę cierpkawym. Słodycz owoców była soczysta w cięższy, dosłodzony sposób. Rum i wino przewijały się w tle, jakby nieco obdarte z alkoholowości. Cały czas było słodko, ale nie muląco.

Suchy wosk pachniał intensywnie, lecz w kominku natężenie wyszło średnio mocno. Rozszedł się szybko, wydawało się, że będzie bardzo mocny, ale jakoś się nie rozkręcił, a spokojnie pobrzmiewał. Potem nasilił się gdy już zagasiłam podgrzewacz. Utrzymywał się średnio długo.

Zapach w zasadzie ładny, ale nie oddawał najlepiej etykietki czy tytułu. Ryzykownie słodki, ale na szczęście nie duszący, miał poważny klimat. Niealkoholowe alkohole, wiśnie w czekoladkowo-likierowym wydaniu, sok z winogron, rum, trochę zamszu i tytonowo-ziołowych akcentów mogły jednak zagrać lepiej. I jest to kompozycja, po której spodziewałabym się siekierowości, a nie delikatności. Ocenę wystawiłam łaskawie, może nieco ją naciągając, bo potencjał był. Marki jednak testować bardziej nie zamierzam.

6/10